poniedziałek, 9 stycznia 2017

Koniec i porządki

Pozbywam sie draft'ów bo skonczylysmy z tym juz....
Ogień parzył mnie w twarz a w plecy było mi zimno. Drzewo pod moim tyłkiem nie przypominało komfortem najtwardzszego krzesła na ktorym siedziałem. Wrzynało się bardziej niż ciasne gacie.
-Aiden, złotko, pójdź po drewno bo ogień gaśnie -powiedziała koleżanka Innisa. Uśmiechnęła się. To był uśmiech "flirt z bogatym facetem 3". Nie pamiętam jej imienia ale to ta z przesadnym makijażem. Pani złoty eyeliner. Wstałem zadowolony że choć na chwile sie od nich oddale.
-Aiden -głos Innisa sprawił że natychmiast się zatrzymałem -Wiesz gdzie to jest? Iść z tobą?
Skinąłem głową a on wstał, otrzepał spodnie i podbiegł do mnie. Odeszliśmy z zasięgu światła ogniska. Innis wsunął swoją dłoń w moją i zatrzymał się.
-Aiden czy chcesz wrócić? -w jego oczach odbijał się księżyc nadając im wygląd zamarźniętego jeziora.
-Nie, znaczy się to twoi przyjaciele to zależy od ciebie -domyślam się że zauważył jak bardzo nie chciałem tu być. W końcu Innisowa specjalność to odczytywanie emocji

***
Włosy Innisa delikatnie powiewaływ na ciepłym wietrze. Piasek pod moimi stopami był nagrzany od słońca a chłodna wodna zawracała do moża kawałek przede mną.  Podszedłem do niego i przyjrzałem się jego twarzy w promieniach zachodzącego słońca. W jego błękitnych oczach odbijało się światło sprawiając że wygladały jak płonące morze. Wyciągnąłem ręke i wsunąłem ją w jego włosy. Przyciągnąłem go a on oparł dłonie na moich biodrach. Jego oczy płonęły nie tylko od słońca. Była w nich jeszcze miłość i zachłanność. Nachyliłem głowę i zatrzymałem się tuż nad jego ustami.
-Ciesze się że jesteś tu ze mną.... i przepraszam że...
Pocałował mnie. Uśmiechnąłem się i też go pocałowałem. Poczułem jak jego ręce wędrują w górę mojej czarnej koszuli rozpinając ją przy okazji. Zaczął całować mnie coraz głębiej i jakby z większym pragnieniem.

***
 Włosy Innisa delikatnie powiewaływ na ciepłym wietrze. Piasek pod moimi stopami był nagrzany od słońca a chłodna wodna zawracała do moża kawałek przede mną.  Podszedłem do niego i przyjrzałem się jego twarzy w promieniach zachodzącego słońca. W jego błękitnych oczach odbijało się światło sprawiając że wygladały jak płonące morze. Wyciągnąłem ręke i wsunąłem ją w jego włosy. Przyciągnąłem go a on oparł dłonie na moich biodrach. Jego oczy płonęły nie tylko od słońca. Była w nich jeszcze miłość i zachłanność. Nachyliłem głowę i zatrzymałem się tuż nad jego ustami.
-Ciesze się że jesteś tu ze mną.... i przepraszam że...
Pocałował mnie. Uśmiechnąłem się i też go pocałowałem. Poczułem jak jego ręce wędrują w górę mojej czarnej koszuli rozpinając ją przy okazji. Zaczął całować mnie coraz głębiej i jakby z większym pragnieniem.

***
 Aiden i Innis sa jak przyssawki. Jak tylko sie złąączą to miedzy nimi wytwarza sie próżnia, pochłaniajaca miłość, złość i inne emocje. Ale poniewaz ta próżnia sie wytworzyła, to nie da się ich oderwac, jakkolwiek mocnej siły by się nie użyło. Fizyka ich świadkiem...

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Zabiłyśmy wasze koty i schowałyśmy je do pralki

Allozaurowi urwało obie ręce w wypadku, więc nie jest w stanie pisać, a sepleni, więc żaden program do przetwarzania mowy na tekst nie potrafi jej zrozumieć.
Ja nie mam do tej kaleki cierpliwości, więc zamykam Żaby dopóki nie będziemy stare i samotne i bez innych pasji niż yaoi. 
Ale, żeby nie zostawiać was tak z niczym, to na czas oczekiwania naszej późnej starości zostawiam tutaj dwie "perełki" naszych kopii roboczych (już tego żałuję):
-Panie Blaire, pan (innisiowe nazwisko) juz przyszedl -zielonowlosa sekretarka wpadla do mojego gabinetu. Od piatkowego wypadku dziwnie sie na mnie patrzy.
-Dziekuje Cathy, powiedz mu zeby wszedl -powiedzialaem, z calych sil powtrzymujac glupi usmiech, ktory koniecznie chcial pojawic sie na mojej twarzy. Tym razem myslalem ze Inn uciekl i ze postac, ktora zobaczylem na korytarzu,  to tylko zlosliwe sztuczki mojego umyslu. Spodziewalem sie, ze Kristine przyjdzie i powie,  ze nikogo takiego nie ma w firmie.
Moje przemyslenia przerwalo pukanie. Potem uslyszalem Caroline mowiaca, ze Inn ma po prostu wejsc. Drzwi powoli sie rozchylily i wynurzla soe z nich glowa Innisa. Gdy tylko mnie zobaczyl, jego twarz przybrala odcien mojego drogiego czerwonego dywanu.
-A... Aiden -Innis wsunal cale swoje cialo do srodka i zamknal drzwi. Jego oczy patrzyly na wszystko poza moja twarza -Czemu.... Po co mnie zawolales? -spojrzal mi prosto w oczy oczekujac wszystkiego, tylko nie tego,  co zamierzalem powiedziec.
Wstalem z mojego drogiego skorzanego krzesla i przeszedlem sie po dywanie w kolorze policzkow Innisa prosto do ciemnych debowych (drogich) drzwi, o ktore opieral sie Innis. Wydawal sie speszony tym,  ze do niego ide i nie wiedzial co zrobie. Oplotlem rece wokol niego i przyciagnalem go uscisk (?), ktoreg nie chcialbym przerwac. Innis zesztywnial, dalej nie majac pojecia o moich intencjach.
-Przepraszam Inn ja... -glos mi sie zalamal, kiedy pomyslalem, jak wygladaly 2 dni bez niego. Dwa dni podczas ktorych bylem przekonany,  ze uciekł gdzies poza moj zasieg. Lzy same zaczely plynac z moich oczu i opadaly  na ramie Innisa. Poczulem jego rece na plecach. To znaczy ze mi wybaczyl. Boze jak ja sie balem, ze mnie nie zaakceptuje. Ze znalazl sobie lepsze zycie i juz mnie nie chce. Ze znow strace osobe ktora kocham. Innis odsunal mnie na odleglosc swoich ramion i spojrzal na moja twarz.
-Aiden... -podnioslem oczy i napotkalem wzrok Innisa. Jego oczy byly przepelnione miloscia. -Rozumiem.
Przesunal rece na moja szyje i zblizyl sie tak blisko, ze czulem jego oddech na ustach.
-Nie masz czegos co chcialbys mi powiedziec? -wyraznie slyszalem zlosliwosc w jego glosie ale nawet mnie to nie zdenerwowalo
-Kocham cie -odpowiedzialem calkiem powaznie. Patrzac na zdziwienie w jego oczach, bylo warto. Usmiechnalem sie i zniwelowalem dystans miedzy naszymi ustami.  Innis wstrzymal oddech,  a ja odsunalem sie troche, zeby zobaczyc jak jego policzki zabarwiaja sie na najladniejszy odcien rozu.
-Dziekuje -Innis oparl swoje czolo na moim. Po chwili z podstepnym usmiechem dodal  -Aiden czy ktokolwiek moze tu wejsc bez twojej zgody?
-Nie...-nie wiedzialem dlaczego spytal ale kiedy gwaltownie mnie pocalowal, od razu zrozumialem. Odwzajemnilem pocalunek i przesunalem jezykiem po jego dolnej wardze. Innis jednak,  co wykorzystalem do poglebienia pocalunku. Wsunalem jezyk jak juz milion razy wczesniej. Tym razem jednak czulem wiecej. Kazdy dotyk innisa wprzeszywal mnie jak prad. Zapach grejpfruta, na ktorego punkcoe innis ma obsesje, wypelnial cale moje pluca i przedostawal sie do krwi tworzac namiot w moich spodniach. (Przepraszam, ale to zdanie jest tak piękne, że musiałam je zaznaczyć)Wsunal rece w moje wlosy i delikatnie pociagnal, usmiechajac sie kiedy wydalem ciche jekniecie. Zaczal calowac mnie po szyi schodzac do moich obojczykow. Delikatnie ugryzl i spojrzal w moje oczy szukajac w nich pozwolenia. Byly ciemne z podniecenia i emanowaly taka iloscia miłości , ze zachlystnalem sie powietrzem. Polozylem dlon na jego policzku gubiac sie w natezeniu tych emocji. Jak moglem patrzec w nie tyle razy i nie zauwazyc jego uczuc? Dlaczego nie zdalem sobie sprawy z wlasnych uczuć,  az do teraz? Dlaczego go skrzywdzilem?
-Przepraszam Inn, ja nie chciałem , jak mam ci to wynagrodzic... zrobie wszystko co tylko powiesz.
Innis usmiechnal sie usmiechem za ktory mogliby go zatrudnic w reklamie pasty do zebow -To dobrze, bo chce zebys sie zamknal -powiedziawszy to zaczal mnie calowac i popychac w strone biurka. Kazdy pocalunek byl agresywny i pelen emocji, niepowstrzymany tym, ze moze byc odrzucony. Teraz innis mial kontrole i  wiedzial ze mu jej nie odbiore. Rozpinal moja koszule calujac mnie po szyji i gladdzac skore na miom brzuchu.
-Aiden tak dlugo jestesmy razem, a ja nigdy nie dotykalem ciebie...-jego glos byl zachrypniety od pragnienia,  a twarz czerwona od tego, na ile sobie pozwalal. Przesunal moja reke do swojego krocza usmiechajc sie, kiedy zobaczyl moje wielkie oczy -Zobacz,  to przez ciebie
Innis byl inny, byl wolny. Pewnie nie zdawal sobie sprawy ale oddanie mu kontroli bylo jak uznanie go za rownego mnie. Nie zabawki,  ktora czeka w sypialni, kiedy jej potrzebuje,  tylko partnera,  ktory zainicjowal zabawe i ja prowadzi. Osobę,  ktorej ufaem i wiem, ze moge mu sie oddac, wypuscic wodze i wpuscic niepewnosc do mojego scisle kontrolowanego swiata. Nagle poczulem, ze moje spodnie i bokserki zjezdzaja w dol, a potem uderzylo mnie zimno. Syknalem z zaskoczenia, a oczy innisa zablyszczaly z rozbawienia.
-Innis! -to,  ze pozwalam mu sie rozbierac nie znaczy, ze moze sie ze mnie smiac. Nadasany i zawstydzony (aiden zawstydzony!) wymamrotalem -Ty też.
Rozbawiony sciagnal tshirt i rozpial pasek. Spojrzal na mnie i cos, jakby zrozumienie, mignelo w jego oczach.
-Aiden widze, ze sie starasz, ale jak nie czujesz sie komfortowo to mozemy sie zamienic rolami -usmiechnal sie pokrzepiajaco, znow przesuwajac moje rece do swoich spodni, tylko tym razem po to, zebym je sciagnal. Tylko na to czekalem...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Ledwo żywy zwlokłem się z łóżka. Wszystko mnie bolało. Przespałem całe wczorajsze popołudnie i noc. Przespałem? W zasadzie budziłem się co chwila, spoglądałem na zegarek, myślałem o Innisie i zasypiałem. Co on widzi w tym Aidenie? 
Przechodząc obok lustra zauważyłem, że mam na sobie ciuchy. Znaczy, takie nie do spania, tylko zwykłe. Wymięty, czarny sweter i luźne domowe spadnie mogły równie dobrze być piżamą. W sumie to sam nie wiem...  
Siniaki, powstałe po wczorajszej przygodzie z tym idiotą, nie poprawiały mojego wyglądu. Mam nadzieję, że szybko znikną. Z drugiej strony powinienem się cieszyć, że nic więcej mi się nie stało - Aiden zachowywał się jak psychopata. Właściwie, to oboje tak się zachowywaliśmy... 
Najbardziej ucierpiał na tym Innis. Pewnie się martwi, czy to jego wina. Pamiętam to przerażenie w jego oczach gdy wybiegł z domu. No i wątpię, żeby "jego chłopak" w jakikolwiek sposób mu pomógł. Możliwe, że nawet się do niego nie odezwał. Traktował go jak szmatę. Gdybym tylko mógł to wytłumaczyć Inowi! I tak by nie posłuchał. Czasami miałem wrażenie, że widuje się ze mną tylko dlatego, że byłem jedną z niewielu osób wytrzymujących jego ciągłe rozczulanie się nad sobą i rozdrabnianie. Fakt, prosił mnie żebym poczekał, że mi pomoże, ale przecież nie mogłem. Uciekłem, gdy tylko zniknął we wnętrzu willi trzymając Aidena. Niby co miałbym mu powiedzieć?
Czasem myślę, że Innis nie potrafi właściwie interpretować zachowań. Chyba wystarczająco jasno daję mu do zrozumienia, co do niego czuję, a on zdaje się to ignorować. Już od tak dawna próbuję zebrać się w sobie i pokazać mu jak bardzo jest dla mnie ważny. Najważniejszy. Raz już próbowałem, ale... nie, Haru, Innis był pijany, nie mówił tego na serio! A jednak nie wyglądał, jakby chciał tego co ja. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to wszystko alkohol, ale chyba sam w to nie wierzyłem...
A Aiden... cóż, stan, w jakim najczęściej widzę Innisa mówi sam za siebie. Nie rozumiem, jak można tak tak obchodzić się z tą przeuroczą bezbronną istotką? Czy ten zapatrzony w siebie egoistyczny dupek naprawdę nie widzi co Innis przez niego przeżywa? Jak cierpi? Ile emocji kosztuje go każdy gest i każdy raz, kiedy jest traktowany jak zabawka z sex shopu?
Gdybym tylko ja miał okazję pokazać mu... Nie. On kocha Aidena i nic nie mogę na to poradzić.

Nacisnąłem klamkę już myśląc, jakimi wyzwiskami obrzucić osobę, która mnie obudziła. Jest tylko jedna istota na tym świecie, dla której jestem gotowy zrobić wszystko i o każdej godzinie, okej?
Zanim  zdążyłem otworzyć usta coś rzuciło się na mnie. Dygotało i łkało. I tuliło się do mnie całym swoim ciałem.
Zamknąłem drzwi, drugą ręką głaszcząc Innisa po głowie. Nie miał na sobie kurtki, a rozczochrane włosy sterczały na wszystkie strony. Wyglądał, jakby wybiegł z domu w pośpiechu. Dławił się własnymi łzami. Objął mnie drżącymi rękoma w tali i trzymał tak mocno, że trudno było mi złapać powietrze. Schował mokrą od łez twarz w zagłębieniu w mojej szyi. Cały się trząsł. Boże...
Wziąłem go na ręce i przeniosłem na kanapę. Nawet nie podniósł na mnie wzroku. Szybko poszedłem do sypialni po coś, czym, mógłby się przykryć. Gdy wróciłem leżał skulony a materiał na kanapie pod jego głową był mokry od łez. Narzuciłem na niego koc, usiadłem na podłodze przed nim i nie za bardzo wiedziałem, co mam dalej robić. Owszem, często przychodził zapłakany, ale nigdy w TAKIM stanie. Patrzyłem na niego, a on zdawał się mnie nie zauważać. Dygocząc, otulił się szczelnie. Nadal płakał i co chwila słyszałem jak głośno łapie haust powietrza. Serce mi się krajało. Trzymał twarz w dłoniach, ale to chyba lepiej. Nie zniósłbym widoku jego spłakanej, zrozpaczonej buźki. Kilka razy chyba starał się coś powiedzieć, ale nie był w stanie i znów zaczynał zanosić się płaczem.
Jezu, Aiden, co ty mu zrobiłeś?
-Innis...- zacząłem z troską, choć w sumie sam nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć. Delikatnie ująłem jego dłoń i ścisnąłem ją. Nie potrafiłem znaleźć słów. Trzymał moją rękę i powoli zaczynał uspokajać oddech.
Kurwa, wtedy odpuściłem, ale przyrzekam, że następnym razem, gdy zobaczę tego skurwiela, tak mu obiję mordę że...
-Haru... ja już mam dosyć... ja... chyba nawet nie pamiętam... jak to się robi z uczuciem....- mówił łamiącym się głosem, starając się wypowiadać słowa wyraźnie i robiąc co chwila przerwy na oddychanie. Jego twarz byłą czerwona, a zamknięte powieki spuchnięte od płaczu. Nie mogłem na to patrzeć, więc też zamknąłem oczy i złapałem drugą ręką jego drżącą dłoń- Haru ja już tak nie mogę... czuje się pusty i - tu przerwał mu niekontrolowany szloch. Spojrzałem na niego. Nawet teraz wyglądał pięknie. I tak przeraźliwie smutno. Oparłem podbródek na naszych splecionych dłoniach leżących  tuż przed jego twarzą. Był tak bezradny i zrozpaczony. Skrzywdzony. Czułem jego nierówny, przerywany oddech. Czułem jego ból. A może mnie bolało?
- Ja też już nie mogę.... Innis ja cię lubię.... i wiem, że kochasz Aidena, ale nie mogę tego dłużej ukrywać - to były najtrudniejsze słowa mojego życia. Wlasnie wydalem na siebie wyrok. No ale juz dluzej nie moglem. Bylem pewien ze mnie odtraci. W koncu jest slepo zakochany w aidenie. Jednak nadal ludzilem sie ze moze przejrzal na oczy i widzi we mnie juz nie tylko przyjaciela.
Poczułem, jak puszcza moją rękę i odsuwa sie wglab kanapy.
Nie.
Czulem jakby ktos wbil mi noz w samo serce. Milion mysli nmprzebieglo przez moja glowe. nagle poczulem sie taki samotny. Czyli to koniec. Najwazniejsza dla mnie osoba nic do mnie nie czuje. Boze, bylem taki naiwny...
W tym samym momencie poczulem ze Innis przyciaga mnie do siebie.
Zaraz... czyli jednak? Nie wiedzialem co o tym myslec...
Polozylem sie obok niego. Przytulil sie do mnie i zastygl w bezruchu. Slyszalem tylko jego uspokajajacy sie, nierówny oddech.
Byl tak blisko. Widzialem kazdy szczegol jego twarzy. Taki piekny.
Delikatnie musnalem jego usta swoimi i poczulem jak jego cialo przechodzi dreszcz. Zaryzykowalem i pocslowalem go jeszcze raz. Delikatnie. Spokojnie.
Nie sprzeciwiał się. Nie odwrócił się. Nie odepchnął mnie.
Całowałem jego blade policzki, czoło, nos, zamkniete powieki. Czulem slony smak lez.
-W porządku? - zapytałem przestraszony i zanim zdazyl odpowiedziec dodalem - nie cgce robic nic czego bys nie chcial.
-Yhm... - jęknął rozmarzonyeb
Na to czekałem. Uśmiechnąlem sie i wrocilem do wczesniejszego zajecia. Nareszcie. Tak dlugo czekalem zeby moc to zrobic.
Poczuc cieplo jego ciala, wdychac zapach jego wlosow, calowac jego gladka blada skore, slyszec glosne westchnienia gdy moje wargi dotykaja jego uszu. Uśmiechnąłem się. Nakręciłem się słysząc to i zapomniałem o moim złym nastroju. No jak można być zdołowanym, kiedy coś tak pięknego leży pod tobą i tak seksownie jęczy? Czułem ucisk w bokserach, ale starałem się powstrzymywać, najpierw Innis.
Widzac jak wielka przyjemnosc mu to sprawia, zatrzymalem sie w tym miejscu i delikatnie ugryzlem. Jeknal glosno i przechylil glowe. Teraz liczyl sie tylko on i jego przyjemnosc.
Nie wie jak to sie robi z uczuciem? To ja mu pokaze.
Wlozylem rece pod ubranie blondyna i jezdzilem palcami po plaskim brzuchu i klacie. Gdy znudzilo mi sie lizanie jego ucha spojrzalem w zamglone niebieskie oczy. Po prostu idealne. Zblizylem sie do jego ust nie przerywajac kontaktu wzrokowego.
-Napewno tego chcesz? - musialem zapytac. Nie przezylbym gdybym zrobil mu krzywde.
Nie odpowiedzial. Zamiast tego ostro wpil sie w moje usta. Szkola Aidena jak widze.
O nie. Dzisiaj bedzie delikatnie.
Zdejmowałem nasze ubrania i po chwili lezelismy nadzy. Boże, on był po prostu wspaniały.
Calowalem go, dotykalem, piescilem. Na wszystko reagowal glosbymi jekami i wrstchnieniami.
Lizalem jego sutki rekami ugniatajac posladki, ale nie moglem tak dlugo wytrzymac. Zsunąłem się nizej i teraz mialem twarz na wysokosci jego penisa. Chwile draznilem go oddechem jezdzac rekami po wewnetrznej czesciu ud. Oddech innisa byl glosny i przyspieszony. Prawie niezauważalnie poruszał biodrami. To było takie urocze.
Ledwo liznalem glowke uslyszalem stlumiony jek. Spojrzalem na niego i usmiechnalem sie. Jego policzki plonely, a usta zaslanial dlonia
-Zabierz tą rękę, chcę cię słyszeć - poprosilem i przejechalem jezykiem po całej długości jego mokrego od preejakulatu członka. Dzwieki ktore wydawal strasznie mnie podniecaly wiec po chwili zaczalem mu obciagac. Nie wytrzymal dlugo. Krzyknal moje imie i doszedł w moich ustach.
Moje. Moich. Mój. Mój Innis. Słodki, kochany Innis. Polknalem wszystko i pocalowalem go.
Zassałem jego wargę, po chwili wsunąłem jezyk glebiej. Jeknal mi w usta gdy poczul ze masuje palcami jego wejscie. 
Zaczalem wsuwanie pierwszego gdy nagle In oderwal sie ode mnie gwaltownie i odepchnal mnie od siebie w skutek czego wyladowalem na puchatym dywanie na podlodze.
Otrzasnalem sie z szoku i rozmasowujac obolale plecy zastanawialem sie co zrobilem nie tak. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Nie ukrywalem, ze bylo mi przykro.
-Haru, przepraszam... ja...-zawachal sie kiedy spojrzalem na niego pytajaco- nie chce zebys...
Wygladal jak czyste nieszczescie. Takie bezbronne cos ktore trzeba przytulic i nakarmic. Nie moglem byc na niego zly.
-Innis, po prostu to powoedz. Zrozumiem - wiedzialem ze bylo zbyt pieknie. Jesli mial mnie odrzucic wolalem, zeby zrobil to szybko.
Zacisnal powieki.
-Nie wchodz we mnie - poprosil zupelnie nie swoim glosem i odwrócił głowę.

Zaniemówiłem. Kurwa Haru, ty idioto... moglem sie domyslic ze nie bedzie cgcial robic tego w tensposob. Po tym co robil mu Aiden...
Byłem idiotą. Chciałem już to zrobić i zupełnie zapomnialem o nim. Boze, mam nadzieje ze mi wybaczy.
Westchnąłem i niepewnnie zbliżyłem się do niego.
-Przepraszam, nie wiedziałem 

(Chyba nie muszę mówić, która kopia jest czyja)

 I jeszcze jedno: Nieważne, ile będziecie mieli pieniędzy - NIGDY NIE KUPICIE SOBIE DINOZAURA

Haru ma bulimię, Innis pewnie byłby z Leithem, a Aiden miał umrzeć.

*ukłony* Markozaur Allozaur

Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś, Haruś

[sen haru]

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Ledwo żywy zwlokłem się z łóżka. Wszystko mnie bolało. Przespałem całe wczorajsze popołudnie i noc. Przespałem? W zasadzie budziłem się co chwila, spoglądałem na zegarek, myślałem o Innisie i zasypiałem. Co on widzi w tym Aidenie? 
Przechodząc obok lustra zauważyłem, że mam na sobie ciuchy. Znaczy, takie nie do spania, tylko zwykłe. Wymięty, czarny sweter i luźne domowe spadnie mogły równie dobrze być piżamą. W sumie to sam nie wiem...  
Siniaki, powstałe po wczorajszej przygodzie z tym idiotą, nie poprawiały mojego wyglądu. Mam nadzieję, że szybko znikną. Z drugiej strony powinienem się cieszyć, że nic więcej mi się nie stało - Aiden zachowywał się jak psychopata. Właściwie, to oboje tak się zachowywaliśmy... 
Najbardziej ucierpiał na tym Innis. Pewnie się martwi, czy to jego wina. Pamiętam to przerażenie w jego oczach gdy wybiegł z domu. No i wątpię, żeby "jego chłopak" w jakikolwiek sposób mu pomógł. Możliwe, że nawet się do niego nie odezwał. Traktował go jak szmatę. Gdybym tylko mógł to wytłumaczyć Inowi! I tak by nie posłuchał. Czasami miałem wrażenie, że widuje się ze mną tylko dlatego, że byłem jedną z niewielu osób wytrzymujących jego ciągłe rozczulanie się nad sobą i rozdrabnianie. Fakt, prosił mnie żebym poczekał, że mi pomoże, ale przecież nie mogłem. Uciekłem, gdy tylko zniknął we wnętrzu willi trzymając Aidena. Niby co miałbym mu powiedzieć?
Czasem myślę, że Innis nie potrafi właściwie interpretować zachowań. Chyba wystarczająco jasno daję mu do zrozumienia, co do niego czuję, a on zdaje się to ignorować. Już od tak dawna próbuję zebrać się w sobie i pokazać mu jak bardzo jest dla mnie ważny. Najważniejszy. Raz już próbowałem, ale... nie, Haru, Innis był pijany, nie mówił tego na serio! A jednak nie wyglądał, jakby chciał tego co ja. Próbowałem sobie tłumaczyć, że to wszystko alkohol, ale chyba sam w to nie wierzyłem...
A Aiden... cóż, stan, w jakim najczęściej widzę Innisa mówi sam za siebie. Nie rozumiem, jak można tak tak obchodzić się z tą przeuroczą bezbronną istotką? Czy ten zapatrzony w siebie egoistyczny dupek naprawdę nie widzi co Innis przez niego przeżywa? Jak cierpi? Ile emocji kosztuje go każdy gest i każdy raz, kiedy jest traktowany jak zabawka z sex shopu?
Gdybym tylko ja miał okazję pokazać mu... Nie. On kocha Aidena i nic nie mogę na to poradzić.

Nacisnąłem klamkę już myśląc, jakimi wyzwiskami obrzucić osobę, która mnie obudziła. Jest tylko jedna istota na tym świecie, dla której jestem gotowy zrobić wszystko i o każdej godzinie, okej?
Zanim  zdążyłem otworzyć usta coś rzuciło się na mnie. Dygotało i łkało. I tuliło się do mnie całym swoim ciałem.
Zamknąłem drzwi, drugą ręką głaszcząc Innisa po głowie. Nie miał na sobie kurtki, a rozczochrane włosy sterczały na wszystkie strony. Wyglądał, jakby wybiegł z domu w pośpiechu. Dławił się własnymi łzami. Objął mnie drżącymi rękoma w tali i trzymał tak mocno, że trudno było mi złapać powietrze. Schował mokrą od łez twarz w zagłębieniu w mojej szyi. Cały się trząsł. Boże...
Wziąłem go na ręce i przeniosłem na kanapę. Nawet nie podniósł na mnie wzroku. Szybko poszedłem do sypialni po coś, czym, mógłby się przykryć. Gdy wróciłem leżał skulony a materiał na kanapie pod jego głową był mokry od łez. Narzuciłem na niego koc, usiadłem na podłodze przed nim i nie za bardzo wiedziałem, co mam dalej robić. Owszem, często przychodził zapłakany, ale nigdy w TAKIM stanie. Patrzyłem na niego, a on zdawał się mnie nie zauważać. Dygocząc, otulił się szczelnie. Nadal płakał i co chwila słyszałem jak głośno łapie haust powietrza. Serce mi się krajało. Trzymał twarz w dłoniach, ale to chyba lepiej. Nie zniósłbym widoku jego spłakanej, zrozpaczonej buźki. Kilka razy chyba starał się coś powiedzieć, ale nie był w stanie i znów zaczynał zanosić się płaczem.
Jezu, Aiden, co ty mu zrobiłeś?
-Innis...- zacząłem z troską, choć w sumie sam nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć. Delikatnie ująłem jego dłoń i ścisnąłem ją. Nie potrafiłem znaleźć słów. Trzymał moją rękę i powoli zaczynał uspokajać oddech.
Kurwa, wtedy odpuściłem, ale przyrzekam, że następnym razem, gdy zobaczę tego skurwiela, tak mu obiję mordę że...
-Haru... ja już mam dosyć... ja... chyba nawet nie pamiętam... jak to się robi z uczuciem....- mówił łamiącym się głosem, starając się wypowiadać słowa wyraźnie i robiąc co chwila przerwy na oddychanie. Jego twarz byłą czerwona, a zamknięte powieki spuchnięte od płaczu. Nie mogłem na to patrzeć, więc też zamknąłem oczy i złapałem drugą ręką jego drżącą dłoń- Haru ja już tak nie mogę... czuje się pusty i - tu przerwał mu niekontrolowany szloch. Spojrzałem na niego. Nawet teraz wyglądał pięknie. I tak przeraźliwie smutno. Oparłem podbródek na naszych splecionych dłoniach leżących  tuż przed jego twarzą. Był tak bezradny i zrozpaczony. Skrzywdzony. Czułem jego nierówny, przerywany oddech. Czułem jego ból. A może mnie bolało?
- Ja też już nie mogę.... Innis ja cię lubię.... i wiem, że kochasz Aidena, ale nie mogę tego dłużej ukrywać - to były najtrudniejsze słowa mojego życia. Wlasnie wydalem na siebie wyrok. No ale juz dluzej nie moglem. Bylem pewien ze mnie odtraci. W koncu jest slepo zakochany w aidenie. Jednak nadal ludzilem sie ze moze przejrzal na oczy i widzi we mnie juz nie tylko przyjaciela.
Poczułem, jak puszcza moją rękę i odsuwa sie wglab kanapy.
Nie.
Czulem jakbym ktos wbil mi noz w samo serce. Milion mysli nmprzebieglo przez moja glowe. nagle poczulem sie taki samotny. Czyli to koniec. Najwazniejsza dla mnie osoba nic do mnie nie czuje. Boze, bylem taki naiwny...
W tym samym momencie poczulem ze Innis przyciaga mnie do siebie.
Zaraz... czyli jednak? Nie wiedzialem co o tym myslec...
Polozylem sie obok niego. Przytulil sie do mnie i zastygl w bezruchu. Slyszalem tylko jego uspokajajacy sie, nierówny oddech.
Byl tak blisko. Widzialem kazdy szczegol jego twarzy. Taki piekny.
Delikatnie musnalem jego usta swoimi i poczulem jak jego cialo przechodzi dreszcz. Zaryzykowalem i pocslowalem go jeszcze raz. Delikatnie. Spokojnie.
Nie sprzeciwiał się. Nie odwrócił się. Nie odepchnął mnie.
Całowałem jego blade policzki, czoło, nos, zamkniete powieki. Czulem slony smak lez.
-W porządku? - zapytałem przestraszony i zanim zdazyl odpowiedziec dodalem - nie cgce robic nic czego bys nie chcial.
-Yhm... - jęknął rozmarzonyeb
Na to czekałem. Uśmiechnąlem sie i wrocilem do wczesniejszego zajecia. Nareszcie. Tak dlugo czekalem zeby moc to zrobic.
Poczuc cieplo jego ciala, wdychac zapach jego wlosow, calowac jego gladka blada skore, slyszec glosne westchnienia gdy moje wargi dotykaja jego uszu. Uśmiechnąłem się. Nakręciłem się słysząc to i zapomniałem o moim złym nastroju. No jak można być zdołowanym, kiedy coś tak pięknego leży pod tobą i tak seksownie jęczy? Czułem ucisk w bokserach, ale starałem się powstrzymywać, najpierw Innis.
Widzac jak wielka przyjemnosc mu to sprawia, zatrzymalem sie w tym miejscu i delikatnie ugryzlem. Jeknal glosno i przechylil glowe. Teraz liczyl sie tylko on i jego przyjemnosc.
Nie wie jak to sie robi z uczuciem? To ja mu pokaze.
Wlozylem rece pod ubranie blondyna i jezdzilem palcami po plaskim brzuchu i klacie. Gdy znudzilo mi sie lizanie jego ucha spojrzalem w zamglone niebieskie oczy. Po prostu idealne. Zblizylem sie do jego ust nie przerywajac kontaktu wzrokowego.
-Napewno tego chcesz? - musialem zapytac. Nie przezylbym gdybym zrobil mu krzywde.
Nie odpowiedzial. Zamiast tego ostro wpil sie w moje usta. Szkola Aidena jak widze.
O nie. Dzisiaj bedzie delikatnie.
Zdejmowałem nasze ubrania i po chwili lezelismy nadzy. Boże, on był po prostu wspaniały.
Calowalem go, dotykalem, piescilem. Na wszystko reagowal glosbymi jekami i wrstchnieniami.
Lizalem jego sutki rekami ugniatajac posladki, ale nie moglem tak dlugo wytrzymac. Zsunąłem się nizej i teraz mialem twarz na wysokosci jego penisa. Chwile draznilem go oddechem jezdzac rekami po wewnetrznej czesciu ud. Oddech innisa byl glosny i przyspieszony. Prawie niezauważalnie poruszał biodrami. To było takie urocze.
Ledwo liznalem glowke uslyszalem stlumiony jek. Spojrzalem na niego i usmiechnalem sie. Jego policzki plonely, a usta zaslanial dlonia
-Zabierz tą rękę, chcę cię słyszeć - poprosilem i przejechalem jezykiem po całej długości jego mokrego od preejakulatu członka. Dzwieki ktore wydawal strasznie mnie podniecaly wiec po chwili zaczalem mu obciagac. Nie wytrzymal dlugo. Krzyknal moje imie i doszedł w moich ustach.
Mój. Mój Innis. Słodki, kochany Innis. Polknalem wszystko i pocalowalem go.
Zassałem jego wargę, po chwili wsunąłem jezyk glebiej. Jeknal mi w usta gdy poczul ze masuje palcami jego wejscie. 
Zaczalem wsuwanie pierwszego gdy nagle In oderwal sie ode mnie gwaltownie i odepchnal mnie od siebie w skutek czego wyladowalem na puchatym dywanie na podlodze.
Otrzasnalem sie z szoku i rozmasowujac obolale plecy zastanawialem sie co zrobilem nie tak. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Nie ukrywalem, ze bylo mi przykro.
-Haru, przepraszam... ja...-zawachal sie kiedy spojrzalem na niego pytajaco- nie chce zebys...
Wygladal jak czyste nieszczescie. Takie bezbronne cos ktore trzeba przytulic i nakarmic. Nie moglem byc na niego zly.
-Innis, po prostu to powoedz. Zrozumiem - wiedzialem ze bylo zbyt pieknie. Jesli mial mnie odrzucic wolalem, zeby zrobil to szybko.
Zacisnal powieki i schowal glowe miedzy ramionami.
-Nie wchkdz we mnie - poprosil zupelnie nie swoim glosem i zakryl sie kocem.

Zaniemówiłem. Kurwa Haru, ty idioto... moglem sie domyslic ze nie bedzie cgcial robic tego w tensposob. Po tym co robil mu Aiden...
Byłem idiotą. Chciałem już to zrobić i zupełnie zapomnialem o nim. Boze, mam nadzieje ze mi wybaczy.
Westchnąłem i niepewnnie zbliżyłem się do niego.
-Przepraszam, nie wiedziałem

Dżuma, dżuma, dżuma

-Czekaj, czy ja dobrze rozumiem? Aiden pobił się z Haru, nie wiadomo dlaczego, a potem brutalnie cię zerżnął wbrew twojej woli? O cholera... ja... błagam, powiedz, że to był pierwszy raz, kiedy był dla ciebie taki...-Annika była... nie wiedziałem jak to nazwać. Zszokowana? Oszołomiona? Załamana?  Jej głos nie miał barwy, oczy miała szkliste. Czułem, że ją zawiodłem. Ona była jak Haru - zawsze za bardzo się martwiła. Nikt tego głośno nie powiedział, ale to była moja wina. Wszystko to była moja wina. Boże, czy wszystko, czego się dotknę musi się pieprzyć?
Po cholerę ja się w ogóle pchałem do tej łazienki? Nie byłem zły na Aidena, tylko na siebie. Mogłem go zostawić w spokoju.
- Innis! - Głos jej się złamał. Przez chwilę nawet chciałem ją okłamać i powiedzieć "tak", ale domyśliłaby się. Za dobrze mnie znała.Dlatego po prostu siedziałem i starałem się wytrzymać jej spojrzenie.
-Boże... Ja po prostu nie wiem co powiedzieć... To wszystko jest chore. Aiden ma poważny problem. Ty chyba też. Może lepiej... - zawahała się i chyba zrezygnowała z tego co chciała powiedzieć. Westchnęła. - Czemu nie powiedziałeś mi wtedy, kiedy to się zaczęło?
Przełknąłem ślinę. Miała rację. Jak zwykle. Zawsze mówiliśmy sobie wszystko. Ale wystarczyło na nią spojrzeć. Nie chciałem jej tym obciążać. Ona, w przeciwieństwie do mnie miała ogarnięte życie: chłopaka, mieszkanie, studia. Zawsze była tym lepszym dzieckiem. A ja jestem ofiarą, która nie potrafi odważyć się na rozmowę.
-Odezwij się! I przestań się na mnie patrzeć tym nawiedzonym wzrokiem! - Nie lubiłem gdy ktoś na mnie krzyczał. Drgnąłem i schowałem twarz w dłoniach. Czułem się takim zerem, nie byłem w stanie jej odpowiedzieć. Chciałem, żeby mnie zrozumiała i po prostu ze mną posiedziała, ale ona nie dawała za wygraną.
-Nie potrafię zrozumieć, dlaczego po prostu go nie zostawisz! On...
-Nie jest taki jaki ci się wydaje- przerwałem jej.To było pierwsze zdanie jakie wypowiedziałem od dłuższego czasu. Może powiedziałem je trochę za głośno, za ostro, ale nie powinna mówić o Aidenie. Nie mogła i tyle.
-Słucham?! - Teraz była oburzona. Wyprostowała się, ręce jej drżały, a na twarzy pojawiły się wypieki - No to jaki niby jest? Proszę, oświeć mnie! Jaki jest gość, który krzywdzi i poniża mojego brata? Bo dla mnie jest egoistycznym skurwysynem, który nie ma odwagi przyznać się do błędu...
Przesadziła. Nikt nie miał prawa tak mówić o nim. Zwłaszcza Annika. Nie miała pojęcia o tym wszystkim. I miałem gdzieś, czy mówi to bo się martwi, czy dlatego, że jest taka jaka jest. Wstałem, z zamiarem wyjścia z pokoju, ale złapała mnie za ręce i pociągnęła z powrotem na kanapę.
-Nie nazywaj go tak - byłem na nią zły. Podnosiła głos. Może miała powód, ale ona nie rozumiała. Ja po prostu chciałem być z Aidenem. Nawet jeśli mnie krzywdził. W jednym miała rację - miał problem. Chciałem mu pomóc. Marzyłem o tym, żeby kiedyś powiedział mi, że mnie kocha. Nie umiałem jej tego wytłumaczyć.
Ścisnęła moją rękę i przygryzła swoją wargę. Chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Proszę, spójrz na to z mojej perspektywy. To zabrzmi dziwnie, ale nie oszukujmy się, całe życie to ja martwiłam się o ciebie. Ratowałam ci dupę przed rodzicami, pomagałam w zasadzie ze wszystkim. Jestem jedyną osobą, nie licząc Haru, która wie o tym, że jesteś gejem. Znalazłam ci mieszkanie i nawet na początku płaciłam za ciebie czynsz. Dzięki mnie przestałeś palić, poszedłeś na studium kosmetyczne, dostałeś pierwszą pracę. Zawsze mogłeś na mnie liczyć.Jestem twoją siostrą, a zachowuję się jak twoja matka. Jak mam się czuć, zachować, kiedy widzę, że jesteś chodzącym nieszczęściem zgwałconym przez osobę którą kocha, nie mającym odwagi jej tego powiedzieć? No co się tak gapisz? To oczywiste. Przecież widzę jak reagujesz na choćby wspomnienie jego imienia. On też to widzi, możesz być tego pewny. Nie rozumiem tylko dlaczego taki jest? Jak może... to robić,  kiedy patrzy ci w oczy i to dostrzega. Nie można być aż tak głupim, żeby nie zauważyć, jak na niego patrzysz. Musiałby nie mieć serca, żeby nie czuć się winnym po tym co stało się wczoraj. Może mówię trochę nieskładnie, ale chodzi mi o to, że on też musi to przeżywać. Przemyśl to i porozmawiajcie. Najlepiej zadzwoń do niego teraz. -Przytuliła mnie i wyszła.
Nie mogłem za nią nadążyć. Najpierw była... zszokowana? Potem wkurwiona, chwilę później poważna... To w końcu chciała, żebym zostawił Aidena czy nie?
Zastanawiałem się nad tym co powiedziała. Czy to możliwe, żeby chociaż przez chwilę miał wyrzuty sumienia? Żeby wiedział, co chcę mu powiedzieć? Nie wydawało mi się to ani trochę prawdopodobne.
Długo przekładałem telefon z ręki do ręki zastanawiając się, czy zadzwonić. Czy w ogóle odebrałby, gdybym to zrpbił? No i co miałbym powiedzieć? Nie potrafiłem nawet nazwać tych wszystkich rzeczy... Zapewne wyśmiałby mnie od razu. Innis, ty idioto! Tak naprawdę Aiden był przecież dla mnie obcy. Każde nasze spotkanie opierało się na seksie. W zasadzie nie rozmawialiśmy. Gdybym posłuchał Anniki i Haru i przestał się z nim spotykać, pewnie nawet by się nie zmartwił. Zignorowałby to. Znalazł innego. A może inną? Zapomniałby o mnie i żył dalej.
Strasznie bolał mnie tyłek. I ramiona.Zamknąłem oczy i staralem sie odsunac odsiebie wspomnienia tamtego wieczoru ale efekt byl odwrotny. Widzialem jak wyszedl trzeskajac drzwiami. I jak cały wieczór mnie ignorowal. Na pewno słyszał jak plakalem ale nie reagowal. To bolalo najbardziej
Nagle moje rozmyślania przerwał wchodzący do mieszkania chłopak Niki. Od razu pobiegł pocałować i przytulić moją siostrę. Spróbowałem wyobrazić sobie Aidena i mnie w takiej sytuacji, ale nie potrafiłem. To było zbyt nierealne.
Cisnąłem telefon między poduszki i poszedłem powiedzieć Nice, że zostaję na noc.

sobota, 19 listopada 2016

"Trzy strony" bólu głowy, czyli o tym, jak zabrałam psu (Psu) osobowość...


Sobota

Mam w głowie pierdolnik do potęgi, i jak zaraz tego nie uporządkuję, to zwariuję. Damian mówił ostatnio, że jak jest mu źle, to spisuje wszystkie myśli na kartkę i nagle okazuje się, że jak je sobie przeczyta, to już nie są takie straszne. (Przy okazji zarobił  focha od Anniki, bo przecież "jak mu źle, to powinien iść do niej, a nie coś pisać". Bez komentarza) No i pomyślałem, że w sumie czemu nie? Zaczynam pierwszy w moim życiu  pamiętnik pamiętnikowy wpis. Wątpię, żeby to się dobrze skończyło, ale nieważne. Zawsze warto spróbować - i tak pewnie to zniszczę, wyrzucę albo spalę, jak większość rzeczy, które tworzę.

Opatulony puchatym kocem popijam herbatę, tuląc się do kaloryfera. Zaczął się październik, czy jak to właśnie "mamrocze" pod nosem moja siostra w pokoju obok - „piździernik”. W sumie fakt – piździ jak cholera. Ogólnie zimno, ponuro i ble.

Jest środek nocy, a ja znowu nie mogę spać. Ale to nic – jutro (a właściwie to dzisiaj) i tak nie będzie po mnie widać. Niech Bóg pobłogosławi sztukę makijażu. Słyszę, jak Annika kręci się w gabinecie i przeklina na czym świat stoi. No i często pada moje imię. Nie dziwię się - też bym się wściekał, gdyby ktoś wprosił się do mnie do domu na czas bliżej nieokreślony, tylko dlatego, że nie jest w stanie sobie poradzić z życiem...
Po chwili słyszę już tylko (głośne) skrzypienie podłogi i zirytowane jęknięcia. 
Czy naprawdę nie ma lepszego czasu na GŁOŚNE opierdalanie życia niż 2 nad ranem?! 
Kocham jej rozchwiane emocje... Jak można być jednocześnie tak „równym” i rozchybotanym? 
Ale oprócz tego, przecież "Nikusia" jest idealna prawda?!  Studiuje, ma własne mieszkanie (chuj z tym, że to tak naprawdę mieszkanie Damiana - rodziców to nie obchodzi) i chłopaka. No kurde dziecko złoto... A drugie dziecko to nieudacznik, który boi się wrócić do własnego domu, bo... w sumie co?

Siedzę u niej cały dzień (znaczy się, teraz zaczyna się drugi), chociaż mieszkam piętnaście minut piechotą stąd. Nie chcę teraz być sam. Tutaj przynajmniej czuję się potrzebny. Pomogę Nice w sprzątaniu, zrobię zakupy, wyprowadzę Psa. Swoją drogą ciekawe imię dla psa – Pies. Bardzo w stylu mojej siostry.

Nie chcę wracać do siebie. Teraz nic mi nie zostało. Przedwczoraj zostałem oficjalnie zwolniony. Nic dziwnego, skoro od kilku dni nie pojawiam się w pracy. Zresztą, co to była za praca? Wizaż, makijaż, charakteryzacja? Mi się podobało, ale wszyscy narzekali – Nika, że za mało zarabiałem, Haru, że siedziałem tam całymi dniami, ojciec, że to praca dla bab.

Taa... ten to mnie zawsze wspierał. Chciałbym zobaczyć jego minę, gdyby dowiedział się, że mam  miałem chłopaka. 
Czy Aiden był moim chłopakiem? 
Kimkolwiek?

To był tylko sex.

Dla niego.

Dla niego było wszystko jedno, czy ze mną, czy z kimś innym.

Jestem pewien, że w okresie, w którym się spotykaliśmy, w pracy ruchał tych ślicznych modeli, a w domu mnie. Nie mogę go za to winić, skoro nawet nie potrafiłem spełnić jego oczekiwań... Cały czas się rozklejałem jak nastoletnia dziewica. Teraz zresztą robię to samo.

Dobra, może przesadzam, ale... kurczę, brakuje mi słów. Czuję się, jakbym był totalnie rozsypany. Podzielony na małe kawałeczki i zostawiony sam sobie. Nawet nie wiem, co mam teraz robić, nie mam żadnego punktu zaczepienia. Strasznie boli mnie... no, wiadomo co.
Teraz, oprócz Anniki, słyszę też Damiana, który upomina ją, by była ciszej. 

Dużo myślałem o tym, co stało się u Aidena. Chyba za dużo. Nika mówi, że sam się nakręcam. Dla niej wszystko było zero-jedynkowe, jak zwykle.

 „Twój kochanek brutalnie zgwałcił cię tylko dlatego, że zaprosiłeś kumpla, o którego on jest zazdrosny, a ty się dałeś”.

Mam taki chaos w głowie. Nie potrafię zebrać myśli, określić tego, co czuję i co czułem.

Nie dałem się! To nie tak, że tego chciałem, ale nie mam pretensji do Aidena. To była moja wina - mogłem go przecież zostawić. Albo w ogóle nie zapraszać Haru. Boże, jestem takim idiotą... dopiero teraz widzę, że tak naprawdę robiłem Aidenowi tylko kłopot.
Annika powiedziała, że jej to wygląda na syndrom sztokholmski.

Przesadziła, nawet Damian jej to powiedział.

Czy ja na pewno nie mam pretensji do Aidena? Wiem jedno – gdyby chociaż napisał jednego smsa, rzuciłbym wszystko i mu wybaczył. Wybaczył co? Ja naprawdę nie czuję się skrzywdzony. Czy właśnie sam sobie zaprzeczam? Chodzi mi o to, że fakt, boli mnie, mam siniaki, czuję się źle, fizycznie i psychicznie, ale sam sobie na to zasłużyłem. Sam tego chciałem, mogłem do niego nie iść. Ale ja chciałem dobrze.

A wyszło jak zwykle...

W ogóle, to moje siostra powiedziała, że Aiden jest zazdrosny o Haru i to jest oczywiste.

Aha.

Jak można być zazdrosnym o Haru? I nie chodzi mi o jego, jako jego, bo jest przystojny i to bardzo, tylko... no... w końcu jest moim najlepszym przyjacielem! Poza tym, jak Aiden w ogóle mógłby być zazdrosny? To by znaczyło, że mu na mnie zależy, nie? Ale gdyby mu na mnie zależało, to nie zrobiłby Tego. Chociaż, może i by zrobił. 
Ale by przeprosił.

Chyba tylko to mnie tak naprawdę zabolało. No bo zawsze mnie przepraszał. Z jakichś powodów robił ze mną to, co robił, ale zawsze przepraszał.

A po Tym się do mnie nie odezwał.
Cały wieczór siedział sam. Spaliśmy razem, ale nic nie powiedział. Nawet uważał, żeby mnie przypadkiem nie dotknąć pod kołdrą. Rano też nie. Kiedy przyjechała po mnie Nika, nawet nie spytał dokąd wychodzę. Jeszcze chwilę przed przekroczeniem progu miałem nadzieję, że krzyknie za mną chociaż „przepraszam!”. 
Czemu ja chcę, żeby mnie przepraszał, skoro nie ma za co? Sam nie wiem, co czuję... Czemu muszę być taką jebaną lojzą i nawet nie umieć się zdecydować? Innis, ty cioto...


Nadal liczę, że Aiden jeszcze napisze.


Niedziela

Boże, czytam to, co napisałem wczoraj i mam ochotę jebnąć głową w ścianę. Pisarzem nie jestem, jak zresztą kimkolwiek innym, ale to pomińmy. Przede wszystkim - jak patrzę na to dzisiaj, kiedy emocje mi trochę opadły (miejmy nadzieję, że tak zostanie), już rozumiem, czemu Aiden mnie skrzywdził mnie rzucił się nie odzywa. Sam bym ze sobą nie wytrzymał. I w sumie nie wytrzymuję.
Wyjaśniło się, czemu Nika się tłukła wczoraj (dzisiaj) po nocy z Damianem. Ogólnie lubię go. Jest sympatyczny, wesoły i nie pcha się nigdzie na siłę. Trochę równoważy moją siostrę. Jego rodzice prowadzą jakieś duże przedsiębiorstwo i jeżdżą ładnymi samochodami. Są trochę jak Aiden, tylko milsi. Razem z Psem tworzą taką słodką, uroczą rodzinkę. W sensie Damian, Nika i Pies, a nie rodzice Damiana i Pies.
A ja jestem krewnym, który przyjechał i siedzi, jakby własnego domu nie miał.

Wracając do tłuczenia się Anniki – mam pracę. Przedwczoraj straciłem jedną, dzisiaj już mam drugą. Moje życie to jakiś jebany żart. Za szybko, za dużo, zbyt abstrakcyjnie.
To w sumie wygląda trochę jak jedno z tych głupawych homoseksualnych opowiadań, które Annika pisała kilka lat temu. Tylko że w prawdziwym życiu i raczej nie skończy się na romantycznym, źle opisanym seksie...
W ogóle to nic mi się dzisiaj nie chce i jest mi smutno. Wczoraj chociaż coś zrobiłem (posprzątałem i zająłem się Psem, jaki ja jestem zajebisty, no wow), dzisiaj nie mam nawet siły pomyśleć. No i jestem bardziej zmęczony. Jednak „sztuka makijażu” to nie wszystko.

I ogólnie czuję się jak dzieciak, za którego wszyscy wszystko robią.

Ja to umiem jednak pisać... tak więc historia mojej pracy podejście nr 3:
No więc okazało się, że moja kochana siostra już dawno planowała mi pomóc, bo „co się będziesz Inniś marnował ze swoim talentem, jak u Damiana od kilku tygodni szukają charakteryzatora, czy tam jak to się nazywa”, tylko nie wiedziała jak mi to zaproponować, żebym się nie wkurwił. Tak, bo dla niej to zupełnie normalne, że nawet pracy sam sobie nie potrafię załatwić...
Względnie chodzi o to, że będę robił to samo co wcześniej, tylko w bardziej rozsądnych godzinach, za większą stawkę i z Damianem mniej więcej pod ręką. Zupełnie nie wiem gdzie to jest, ale jutro się dowiem. Ja nie wiem jak oni to wszystko zorganizowali, ale nawet nie pytałem. Podpisałem, co dała do podpisania i zaszyłem się w moim tymczasowym pokoju.

Wszystko mi jedno.

Serio, czasem mam wrażenie, że wszyscy jakoś idą w swoim kierunku i powolutku stawiają kroki tam, gdzie chcą, żeby coś osiągnąć, co tam sobie wymarzyli, a ja po prostu daję się popychać różnym ludziom i w sumie to sam nie wiem, czego chcę.

Nika mówi, że wszystko jest załatwione, dała moje papiery już do tamtej firmy (nie wiem, skąd je miała – może po prostu weszła do mnie do domu i wzięła. Nie zdziwiłbym się...) i mam po prostu się stawić. Brzmi dziwnie, ale nieważne.


Jutro już nic nie napiszę. Myślałem, że to mi pomoże, a jest jeszcze gorzej. Rozdrabniam się nad każdą myślą i dochodzę do wniosku, że nic, co robię i czuję, nie ma sensu.

Powinienem się skontaktować z Haru. Nawet chciałem, ale jak usłyszałem, że Nika do niego dzwoniła, to się wkurzyłem i mam go gdzieś. To brzmi tak szczeniacko, ale kurwa, ludzie! Ja sam potrafię o siebie zadbać! To, że MOJA SIOSTRA dzwoni, żeby poinformować Haru, co u mnie, to już przesada. I te teksty w stylu "In nie czuje się najlepiej", "A Aiden... Haru, ja nie wiem co mam robić". Czy ja nie mogę sam się sobą zająć? Brzmiała, jak moja matka....

Najbardziej przeraża mnie to, że muszę dzisiaj się wynieść do siebie. (Muszę, czytaj - nikt nic głośno nie mówi, ale widać, że moja obecność nie wpływa najlepiej na domowników.) Może to dobrze? Zrobię coś w końcu ze swoim mieszkaniem. Może dam jakieś rysunki na ściany? Mógłbym w sumie coś sam namalować... 
Po prostu ono jest teraz takie nijakie. Jak u Haru, tylko w obskurnej wersji. Ostatnio spałem większość nocy u Aidena. Pewnie już dzisiaj spał tam ktoś inny. 
Ciekawe, co Aiden zrobi z moimi ciuchami? (A w zasadzie to jego ciuchami – on większość kupił) W końcu mam tam tą swoją szafę. Może osoba, z którą spał dzisiaj ma taki sam rozmiar i sobie je wzięła? A może je wywalił? Ciekawe, czy Aiden lubi też dziewczyny?

Boże, o czym ja myślę...

Jestem pewny Zaczynam wątpić, czy się odezwie.

piątek, 11 listopada 2016

seks na plazy

Włosy Innisa delikatnie powiewały na ciepłym wietrze. Piasek pod moimi stopami był nagrzany od słońca a chłodna wodna zawracała do morza kawałek przede mną.  Podszedłem do niego i przyjrzałem się jego twarzy w promieniach zachodzącego słońca. W jego błękitnych oczach odbijało się światło sprawiając że wygladały jak płonące morze.(to nie ma sensu magda) (zrób coś z tym) Wyciągnąłem ręke i wsunąłem ją w jego włosy. Przyciągnąłem go a on oparł dłonie na moich biodrach. Jego oczy płonęły nie tylko od słońca. Była w nich jeszcze miłość i zachłanność. Nachyliłem głowę i zatrzymałem się tuż nad jego ustami. -Ciesze się że jesteś tu ze mną.... i przepraszam że... 
*** 
Zanim zdążył dokończyć wpiłem się w jego usta. Nie chcałem żeby teraz o tym mówił. Nie chciałem, żeby kiedykolwiek o tym mówił. 
Chyba...Bałem się tego co mógłbym usłyszeć. 
Ale to się teraz nie liczyło. Byłem taki szczęśliwy. Czułem ciepło rozlewające się po całym ciele, lecz to nie było pożądanie. Jego bliskość była taka przyjemna. "Bądź tu Aiden, zawsze przy mnie"-powtarzałem w myślach.Czułem się bezpieczny i kochany i wiedziałem, że dla niego mogę zrobić wszystko, nawet jeśli byłem w jego oczach tylko obiektem do rozładowania się. 

Chyba się zakochałem... (co? on już chyba jest zakochany i sie przyznal.- kwestia do ustalenia)
*** 
Uśmiechnąłem się i też go pocałowałem. Poczułem jak jego ręce wędrują w górę mojej czarnej koszuli rozpinając ją przy okazji. Zaczął całować mnie coraz głębiej i jakby z większym pragnieniem.
***
Podczas zdejmowania jego drogiej czarnej koszuli pomyślałem, że to pierwszy raz kiedy to ja rozbieram jego. Chyba nie miał nic przeciwko.Składałem pocałunki na szyi, potem na obojczykach. Czułem przyśpieszony oddech. Dłużej pieściłem językiem stwardniałe sutki, masując ręką jego plecy. W końcu przygryzłem lekko brodawkę i usłyszałem jęk stłumiony przez zamknięte usta. Delikatne palce Aidena głaskały moje włosy przyprawiając o dreszcze. To aż zabawne jak niewiele musi zrobić, żeby doprowadzić mnie do obłędu. Gdy zacząłem składać pocałunki nieco nizej złapał mnie za barki i podciągnął do góry. Prawie niezauważalnie musnął moje usta swoimi.
-Chyba nie zapomniales kto tu ma kontrole? - szepnal uwodzicielsko. 
Poczułem ręce na piersi i sekunde pozniej lezalem na rozgrzanym piasku nakryty cialem Aidena. Liznął moje ucho i zaczal lustriwac mnie wzrokiem z dobrze mi znana mina "zastanawiam sie co zboczonego zrobie z toba tym razem".  Ostatnio po takim spojrzeniu po prostu brał mnie ostro nie zważajac na moje protesty. Westchnąłem. A ja miałem nadzieje ze tym razem bedzie inaczej... Gdy poczułem jego ciepłe dłonie pod koszulka zamknalem oczy i zaczalem sie wylaczac. Nagle jednak zrobil cos czego soe nie spodziewalem. Zamiast zedrzec ze mnie ubranie zaczal bladzic rekami po moim ciele. Wolno, delikatnie. To było cholernie podniecahące. Delikatnue sciagnal ze mnie koszulkę.  Odrzucil ja na bok i pochylil sie nad moja twarza jedna reka podpierajac sie, druga glaszczac po glowie. Liznal moje ucho kilka razy. Jęknąłem głośni. Po chwili pocalowal mnie dlugo, lecz bez rozchylania warg. Potem zaczal lizac szyje. Nie moglem sie powstrzymac. Uwielbialwm to. Jeczalem glosno zaciskajac piesci. Spojrzalem na niego. Wygladal jak dziecko ktore bawi sie nowa zabawką. Odchylilem glowy i oddalem mu sie. Nadal pieszczac jezykiem moja szyję,  sunal reka po klatce piersiowej. Wodzil palcem wzdłuż obojczukow  zataczal kolka wokol sutkow gladzil bok otwarta dlonia. Gdy po bardzo dlugiej chwili ktora dlamnie trwala wiecznosc zaczal sciskac sutki reka bylem ns granicy wytrzymania. Nerwowo poruszalem biodrami
-Uspokoj sie kotku...- powiedzial z wyzszoscia i rozbawieniem. Jego glos byl cieply i gkeboki-jeszcze nawet nie zaczalem...
W koncu oderwal sie od mojej szyi. Przelozyl rece na talie i spojrzal mi w oczy. Usmiechnal sie do mnie ukazujac garnitur bialych zebow. Emanowal testosteronem i pewnoscia siebie. Zlozyl krotki pocalunek na pepku wodzac jezykiem w srodku przy okazju przyprawiajac mnie o kolejne dreszcze. Nstepnie zjechal jeszcze nizej, do lini spodni. "Nareszcie"- pomyslalem z ulgą.  Jednak na to musialem jeszcze trocge poczekac bo niespodziewanie skierowal swoje usta spowrotem na moja szyje. 

To nie notka

Allozaur przegrał zakład ze mną. O to, że Mark napisze swą część przed świętem Niepodległości. Więc, mogę robić tu co chce, dzisiaj. Zmusiłam je wcześniej, by narysowały swoje postacie. Nie kłamiąc, wyszły beznadziejnie. Mark uznała, że Aiden wcale tak nie wygląda, a ona nie umie rysować, a Alluś... Allozaur zna swoje umiejętności. W sumie to miałam wstawić swoje rysunki, ale Mark nie chciała mi pożyczyć kredek, więc ich nie ma. I biorę sobie za misję motywowanie Marka by wreszcie coś ruszyła, bo mam do tego i miejsce i czas. To chyba tyle, bo nie chce ci zepsuć Alluś bloga mą zbytnią obecnością. 

Dzieł Allozaura
Aiden chyba jako żaba

~Demotywator-Gargulec

niedziela, 18 września 2016

Gęsto i zimno niczym w 4° wodzie. Haru - złodziej i składacz serc. Piszcząca lodófka i brzęczące holery.

"Mógłbym powiedzieć to samo", pomyślałem. Każda moja rozmowa z Haru była gorsza od poprzedniej.
Naprawdę nie rozumiałem go.
- Ciebie też miło zobaczyć... wychodzącego z mojego domu - Haru ma szczęście, że jest ważny dla Innisa, bo inaczej zadbałbym, żeby stracił pracę.
- Czemu tak wcześnie wróciłeś? - Haru wyglądał źle. Bardzo źle. Jego oczy były ciemne od nienawiści wypełniającej umysł, jak gaz powoli doprowadzający do twojej śmierci.
- To chyba moja sprawa, kiedy wracam do domu... - byłem zmęczony, ale na widok mojego wroga adrenalina rozlała się po całym ciele.
- Masz rację - Haru niebezpiecznie się uśmiechnął. Jego oczy zabłyszczały, jakby właśnie znalazł idealne rozwiązanie - Ale moją sprawą jest to, co robisz z Innisem.... to jak go krzywdzisz.
- Nie wiem o czym mówisz - moja twarz zmieniła się w kamienną maskę nie do przeniknięcia. Lata pracy w branży przydają się...
- Aiden, tak bardzo nienawidzisz tego, że on przychodzi do mnie, ale... - Haru nabrał powietrza, żeby kontynuować. Wypuścił je jednak i spojrzał na ziemię - Pozwól mu odejść. On cię kocha, a ty z każdym dniem odłamujesz kawałek z jego serca... ja bym je poskładał....
Szczerość Haru i świadomość, że to, co się dzieje to jedna z tych rzeczy, które miały się nigdy nie wydarzyć, przełamały moją maskę.

sobota, 3 września 2016

Raczej nie historia... tylko takie gadanie

Tak poza historią ostatnio się z Allozaurem zastanawiałyśmy i przypisywałyśmy piosenki do postaci (kpop, bo coś poza yaoicami musi rządzić naszymi życiami)

czwartek, 25 sierpnia 2016

Mięta Gunthera, nie-Gunther i ciemność w środku dnia

Obudziłem się w objęciach Aidena. Spojrzałem na jego spokojną twarz. Ciemne kosmyki opadały na oczy. Chyba śniło mu się coś miłego, bo delikatnie się uśmiechał. Gdyby nie to, że potwornie bolała mnie głowa, wtuliłbym się w niego i poszedł dalej spać. Ciekawe, ile wczoraj wypiłem? Pamiętam, że poszedłem do Harusia i chciałem z nim pogadać, a potem pustka. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobiłem niczego głupiego.

Przeklinając moją słaba głowę zwlokłem się z łóżka uważając, by nie odkryć Aidena i udałem się do kuchni. Czułem, jakby ktoś walił moją głową o ścianę. Sięgnąłem do półki, na której Aiduś trzyma leki i wyjąłem jakieś proszki. Wziąłem łyk wody. Szkoda, taki fajny poranek zmarnowany. Westchnąłem. Zazwyczaj o tej porze ja jeszcze smacznie spałem, albo patrzyłem, jak on wychodzi do pracy. Do pracy? 
Cholera. Spojrzałem na zegar w kuchni i spanikowałem. Od dziesięciu minut Aiden powinien być w biurze. Biegnąc do sypialni zastanawiałem się, jak go obudzić tak, żeby go jeszcze nie wkurwić. Stanąłem nad łóżkiem i spojrzałem na śpiącego bruneta. Był tak zadowolony, jakby przeleciał mnie w nocy co najmniej trzy razy. Zastanowiłem się nad tą teorią, ale stwierdziłem, że skoro jestem w stanie chodzić i siedzieć, jest to raczej niemożliwe. Nieważne, potem o tym pomyślę. Teraz ważne było to, że Aiden jeszcze śpi i cieszy mordkę zupełnie nie świadomy ze w firmie dostanie opierdol. Położyłem się obok niego i szepnąłem do ucha
- Słonko, siódma dziesięć, wstajemy... - Mruknął coś pod nosem i szczelniej owinął się kołdrą.