Sobota
Mam w głowie pierdolnik do potęgi, i jak
zaraz tego nie uporządkuję, to zwariuję. Damian mówił ostatnio, że jak jest mu źle, to spisuje wszystkie myśli na kartkę i nagle okazuje się, że jak je sobie przeczyta, to już nie są takie straszne. (Przy okazji zarobił focha od Anniki, bo przecież "jak mu źle, to powinien iść do niej, a nie coś pisać". Bez komentarza) No i pomyślałem, że w sumie czemu nie? Zaczynam pierwszy w moim życiu pamiętnik pamiętnikowy wpis. Wątpię, żeby to się dobrze skończyło, ale nieważne. Zawsze warto spróbować - i tak pewnie to zniszczę, wyrzucę albo spalę, jak większość rzeczy, które tworzę.
Opatulony puchatym kocem popijam herbatę, tuląc się do
kaloryfera. Zaczął się październik, czy jak to właśnie "mamrocze" pod nosem moja
siostra w pokoju obok - „piździernik”. W sumie fakt – piździ jak cholera. Ogólnie
zimno, ponuro i ble.
Jest środek nocy, a ja znowu nie mogę spać. Ale to nic – jutro (a właściwie to dzisiaj)
i tak nie będzie po mnie widać. Niech Bóg pobłogosławi sztukę makijażu. Słyszę,
jak Annika kręci się w gabinecie i przeklina na czym świat stoi. No i często pada moje imię. Nie dziwię się - też bym się wściekał, gdyby ktoś wprosił się do mnie do domu na czas bliżej nieokreślony, tylko dlatego, że nie jest w stanie sobie poradzić z życiem...
Po chwili słyszę już tylko (głośne) skrzypienie podłogi i zirytowane jęknięcia.
Czy naprawdę nie ma lepszego czasu na GŁOŚNE opierdalanie życia niż 2 nad ranem?!
Kocham jej
rozchwiane emocje... Jak można być jednocześnie tak „równym” i rozchybotanym?
Ale oprócz tego, przecież "Nikusia" jest idealna prawda?! Studiuje, ma własne mieszkanie (chuj z tym, że to tak naprawdę mieszkanie Damiana - rodziców to nie obchodzi) i chłopaka. No kurde dziecko złoto... A drugie dziecko to
nieudacznik, który boi się wrócić do własnego domu, bo... w sumie co?
Siedzę u niej cały
dzień (znaczy się, teraz zaczyna się drugi), chociaż mieszkam piętnaście minut piechotą stąd. Nie chcę teraz być sam. Tutaj przynajmniej czuję się potrzebny.
Pomogę Nice w sprzątaniu, zrobię zakupy, wyprowadzę Psa. Swoją drogą ciekawe
imię dla psa – Pies. Bardzo w stylu mojej siostry.
Nie chcę wracać do siebie. Teraz nic mi nie zostało. Przedwczoraj
zostałem oficjalnie zwolniony. Nic dziwnego, skoro od kilku dni nie pojawiam
się w pracy. Zresztą, co to była za praca? Wizaż, makijaż, charakteryzacja? Mi
się podobało, ale wszyscy narzekali – Nika, że za mało zarabiałem, Haru, że
siedziałem tam całymi dniami, ojciec, że to praca dla bab.
Taa... ten to mnie zawsze wspierał. Chciałbym zobaczyć jego
minę, gdyby dowiedział się, że mam miałem chłopaka.
Czy Aiden był
moim chłopakiem?
Kimkolwiek?
To był tylko sex.
Dla niego.
Dla niego było wszystko jedno, czy ze mną, czy z kimś innym.
Jestem pewien, że w okresie, w którym się spotykaliśmy, w
pracy ruchał tych ślicznych modeli, a w domu mnie. Nie mogę go za to winić, skoro nawet nie potrafiłem spełnić jego oczekiwań... Cały czas się rozklejałem jak nastoletnia dziewica. Teraz zresztą robię to samo.
Dobra, może przesadzam, ale... kurczę, brakuje mi słów.
Czuję się, jakbym był totalnie rozsypany. Podzielony na małe kawałeczki i
zostawiony sam sobie. Nawet nie wiem, co mam teraz robić, nie mam żadnego punktu
zaczepienia. Strasznie boli mnie... no, wiadomo co.
Teraz, oprócz Anniki, słyszę też Damiana, który upomina ją, by była ciszej.
Dużo myślałem o tym, co stało się u Aidena. Chyba za dużo.
Nika mówi, że sam się nakręcam. Dla niej wszystko było zero-jedynkowe, jak
zwykle.
„Twój kochanek
brutalnie zgwałcił cię tylko dlatego, że zaprosiłeś kumpla, o którego on jest
zazdrosny, a ty się dałeś”.
Mam taki chaos w głowie. Nie potrafię zebrać myśli, określić
tego, co czuję i co czułem.
Nie dałem się! To nie tak, że tego chciałem, ale nie mam
pretensji do Aidena. To była moja wina - mogłem go przecież zostawić. Albo w ogóle nie zapraszać Haru. Boże, jestem takim idiotą... dopiero teraz widzę, że tak naprawdę robiłem Aidenowi tylko kłopot.
Annika powiedziała, że jej to wygląda na syndrom sztokholmski.
Przesadziła, nawet Damian jej to powiedział.
Czy ja na pewno nie mam pretensji do Aidena? Wiem jedno –
gdyby chociaż napisał jednego smsa, rzuciłbym wszystko i mu wybaczył. Wybaczył co? Ja
naprawdę nie czuję się skrzywdzony. Czy właśnie sam sobie zaprzeczam? Chodzi mi
o to, że fakt, boli mnie, mam siniaki, czuję się źle, fizycznie i psychicznie,
ale sam sobie na to zasłużyłem. Sam tego chciałem, mogłem do niego nie
iść. Ale ja chciałem dobrze.
A wyszło jak zwykle...
W ogóle, to moje siostra powiedziała, że Aiden jest
zazdrosny o Haru i to jest oczywiste.
Aha.
Jak można być zazdrosnym o Haru? I nie chodzi mi o jego, jako
jego, bo jest przystojny i to bardzo, tylko... no... w końcu jest moim
najlepszym przyjacielem! Poza tym, jak Aiden w ogóle mógłby być zazdrosny? To
by znaczyło, że mu na mnie zależy, nie? Ale gdyby mu na mnie zależało, to nie
zrobiłby Tego. Chociaż, może i by zrobił.
Ale by przeprosił.
Chyba tylko to mnie tak naprawdę zabolało. No bo zawsze mnie
przepraszał. Z jakichś powodów robił ze mną to, co robił, ale zawsze przepraszał.
A po Tym się do mnie
nie odezwał.
Cały wieczór siedział sam. Spaliśmy razem, ale nic nie
powiedział. Nawet uważał, żeby mnie przypadkiem nie dotknąć pod kołdrą. Rano
też nie. Kiedy przyjechała po mnie Nika, nawet nie spytał dokąd wychodzę.
Jeszcze chwilę przed przekroczeniem progu miałem nadzieję, że krzyknie za mną
chociaż „przepraszam!”.
Czemu ja chcę, żeby mnie przepraszał, skoro nie ma za co? Sam nie wiem, co czuję... Czemu muszę być taką jebaną lojzą i nawet nie umieć się zdecydować? Innis, ty cioto...
Nadal liczę, że Aiden jeszcze napisze.
Niedziela
Boże, czytam to, co napisałem wczoraj i mam ochotę jebnąć głową w ścianę. Pisarzem nie jestem, jak zresztą kimkolwiek innym, ale to pomińmy. Przede wszystkim - jak patrzę na to dzisiaj, kiedy emocje mi trochę opadły (miejmy nadzieję, że tak zostanie), już rozumiem, czemu Aiden mnie skrzywdził mnie rzucił się nie odzywa. Sam bym ze sobą nie wytrzymał. I w sumie nie wytrzymuję.
Wyjaśniło się, czemu Nika się tłukła wczoraj (dzisiaj) po
nocy z Damianem. Ogólnie lubię go. Jest sympatyczny, wesoły
i nie pcha się nigdzie na siłę. Trochę równoważy moją siostrę. Jego rodzice
prowadzą jakieś duże przedsiębiorstwo i jeżdżą ładnymi samochodami. Są trochę jak Aiden,
tylko milsi. Razem z Psem tworzą taką słodką, uroczą rodzinkę. W sensie Damian,
Nika i Pies, a nie rodzice Damiana i Pies.
A ja jestem krewnym,
który przyjechał i siedzi, jakby własnego domu nie miał.
Wracając do tłuczenia się Anniki – mam pracę. Przedwczoraj straciłem
jedną, dzisiaj już mam drugą. Moje życie to jakiś jebany żart. Za szybko, za dużo, zbyt abstrakcyjnie.
To w sumie wygląda trochę jak jedno z tych głupawych homoseksualnych opowiadań, które Annika pisała kilka lat temu. Tylko że w prawdziwym życiu i raczej nie skończy się na romantycznym, źle opisanym seksie...
W ogóle to nic mi się dzisiaj nie chce i jest mi
smutno. Wczoraj chociaż coś zrobiłem (posprzątałem i zająłem się Psem, jaki ja jestem zajebisty, no wow), dzisiaj nie mam nawet siły pomyśleć. No i
jestem bardziej zmęczony. Jednak „sztuka makijażu” to nie wszystko.
I ogólnie czuję się jak dzieciak, za którego wszyscy
wszystko robią.
Ja to umiem jednak pisać... tak więc historia mojej pracy podejście nr 3:
No więc okazało się, że moja kochana siostra już
dawno planowała mi pomóc, bo „co się będziesz Inniś marnował ze swoim talentem,
jak u Damiana od kilku tygodni szukają charakteryzatora, czy tam jak to się
nazywa”, tylko nie wiedziała jak mi to zaproponować, żebym się nie wkurwił. Tak, bo dla niej to zupełnie normalne, że nawet pracy sam sobie nie potrafię załatwić...
Względnie chodzi o to, że będę robił to samo co wcześniej, tylko w
bardziej rozsądnych godzinach, za większą stawkę i z Damianem mniej więcej pod
ręką. Zupełnie nie wiem gdzie to jest, ale jutro się dowiem. Ja nie wiem jak
oni to wszystko zorganizowali, ale nawet nie pytałem. Podpisałem, co dała do podpisania i
zaszyłem się w moim tymczasowym pokoju.
Wszystko mi jedno.
Serio, czasem mam wrażenie, że wszyscy jakoś idą w swoim
kierunku i powolutku stawiają kroki tam, gdzie chcą, żeby coś osiągnąć, co tam
sobie wymarzyli, a ja po prostu daję się popychać różnym ludziom i w sumie to
sam nie wiem, czego chcę.
Nika mówi, że wszystko jest załatwione, dała moje papiery
już do tamtej firmy (nie wiem, skąd je miała – może po prostu weszła do mnie
do domu i wzięła. Nie zdziwiłbym się...) i mam po prostu się stawić. Brzmi dziwnie, ale
nieważne.
Jutro już nic nie napiszę. Myślałem, że to mi pomoże, a jest
jeszcze gorzej. Rozdrabniam się nad każdą myślą i dochodzę do wniosku, że nic,
co robię i czuję, nie ma sensu.
Powinienem się skontaktować z Haru. Nawet chciałem, ale jak
usłyszałem, że Nika do niego dzwoniła, to się wkurzyłem i mam go gdzieś. To
brzmi tak szczeniacko, ale kurwa, ludzie! Ja sam potrafię o siebie zadbać! To, że MOJA SIOSTRA dzwoni, żeby poinformować Haru, co u mnie, to już przesada. I te teksty w stylu "In nie czuje się najlepiej", "A Aiden... Haru, ja nie wiem co mam robić". Czy ja nie mogę sam się sobą zająć? Brzmiała, jak moja matka....
Najbardziej przeraża mnie to, że muszę dzisiaj się wynieść
do siebie. (Muszę, czytaj - nikt nic głośno nie mówi, ale widać, że moja obecność nie wpływa najlepiej na domowników.) Może to dobrze? Zrobię coś w końcu ze swoim mieszkaniem. Może dam
jakieś rysunki na ściany? Mógłbym w sumie coś sam namalować...
Po prostu ono
jest teraz takie nijakie. Jak u Haru, tylko w obskurnej wersji. Ostatnio spałem
większość nocy u Aidena. Pewnie już dzisiaj spał tam ktoś inny.
Ciekawe, co
Aiden zrobi z moimi ciuchami? (A w zasadzie to jego ciuchami – on większość
kupił) W końcu mam tam tą swoją szafę. Może osoba, z którą spał dzisiaj ma taki
sam rozmiar i sobie je wzięła? A może je wywalił? Ciekawe, czy Aiden lubi też
dziewczyny?
Boże, o czym ja myślę...
Jestem pewny Zaczynam wątpić, czy się odezwie.