czwartek, 25 sierpnia 2016

Mięta Gunthera, nie-Gunther i ciemność w środku dnia

Obudziłem się w objęciach Aidena. Spojrzałem na jego spokojną twarz. Ciemne kosmyki opadały na oczy. Chyba śniło mu się coś miłego, bo delikatnie się uśmiechał. Gdyby nie to, że potwornie bolała mnie głowa, wtuliłbym się w niego i poszedł dalej spać. Ciekawe, ile wczoraj wypiłem? Pamiętam, że poszedłem do Harusia i chciałem z nim pogadać, a potem pustka. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobiłem niczego głupiego.

Przeklinając moją słaba głowę zwlokłem się z łóżka uważając, by nie odkryć Aidena i udałem się do kuchni. Czułem, jakby ktoś walił moją głową o ścianę. Sięgnąłem do półki, na której Aiduś trzyma leki i wyjąłem jakieś proszki. Wziąłem łyk wody. Szkoda, taki fajny poranek zmarnowany. Westchnąłem. Zazwyczaj o tej porze ja jeszcze smacznie spałem, albo patrzyłem, jak on wychodzi do pracy. Do pracy? 
Cholera. Spojrzałem na zegar w kuchni i spanikowałem. Od dziesięciu minut Aiden powinien być w biurze. Biegnąc do sypialni zastanawiałem się, jak go obudzić tak, żeby go jeszcze nie wkurwić. Stanąłem nad łóżkiem i spojrzałem na śpiącego bruneta. Był tak zadowolony, jakby przeleciał mnie w nocy co najmniej trzy razy. Zastanowiłem się nad tą teorią, ale stwierdziłem, że skoro jestem w stanie chodzić i siedzieć, jest to raczej niemożliwe. Nieważne, potem o tym pomyślę. Teraz ważne było to, że Aiden jeszcze śpi i cieszy mordkę zupełnie nie świadomy ze w firmie dostanie opierdol. Położyłem się obok niego i szepnąłem do ucha
- Słonko, siódma dziesięć, wstajemy... - Mruknął coś pod nosem i szczelniej owinął się kołdrą.

piątek, 12 sierpnia 2016

Haruś, alkohol i teleportacja do łóżka (co ja wczoraj robiłem?!)

Od jakiegoś czasu siedziałem z Haru w jego mieszkaniu. Czułem się tu trochę jak u Aidena. Białe ściany, dużo obrazów i ogólnie surowy wystrój. Nie było tak sterylnie i oczywiście było znacznie mniej miejsca, ale było tu coś sztucznego. Jakby nikt tu nie mieszkał. "Nikt nie jest perfekcyjny, zaakceptujcie to w końcu..."- pomyślałem. 
Myślałem, że się uspokoję, ale alkohol tylko wzmagał moją złość.Westchnąłem, odstawiając pustą butelkę i sięgnąłem po kolejną.
- Nie przesadzasz, In? - powiedział zmartwiony Haru. 
On nic nie wypił. Siedział i czekał aż coś powiem. Jego zielone oczy wwiercały się w moją duszę i zadawały miliony pytań. Zignorowałem to.
- Martwię się, źle wyglądasz - dodał po chwili, jakby starając się siebie usprawiedliwić. 
Był trochę dziwny, no i wkurzała mnie ta troska... Tylko się o mnie martwił. Znamy się od kilkunastu lat i jeszcze nigdy nie musiałem go pocieszać, wysłuchać... Zawsze on...Zawsze był dla mnie taki dobry, a ja zachowuję się jak dupek. 
Chciałbym jakoś powstrzymać tą agresję. Napływały do mnie stresy z ostatnich tygodni, jednak głównie wszystko kręciło się wokół Aidena. Tej dziwnej osoby, do której nawet nie wiedziałem co czułem... I co ona do mnie czuła... Chciałem się jakoś wyżyć.Pod wpływem impulsu sięgnąłem po przed chwilą odstawioną butelkę i cisnąłem nią o ścianę. Spojrzał na mnie przerażony. Westchnąłem i schowałem głowę między rękami.