czwartek, 25 sierpnia 2016

Mięta Gunthera, nie-Gunther i ciemność w środku dnia

Obudziłem się w objęciach Aidena. Spojrzałem na jego spokojną twarz. Ciemne kosmyki opadały na oczy. Chyba śniło mu się coś miłego, bo delikatnie się uśmiechał. Gdyby nie to, że potwornie bolała mnie głowa, wtuliłbym się w niego i poszedł dalej spać. Ciekawe, ile wczoraj wypiłem? Pamiętam, że poszedłem do Harusia i chciałem z nim pogadać, a potem pustka. Miałem tylko nadzieję, że nie zrobiłem niczego głupiego.

Przeklinając moją słaba głowę zwlokłem się z łóżka uważając, by nie odkryć Aidena i udałem się do kuchni. Czułem, jakby ktoś walił moją głową o ścianę. Sięgnąłem do półki, na której Aiduś trzyma leki i wyjąłem jakieś proszki. Wziąłem łyk wody. Szkoda, taki fajny poranek zmarnowany. Westchnąłem. Zazwyczaj o tej porze ja jeszcze smacznie spałem, albo patrzyłem, jak on wychodzi do pracy. Do pracy? 
Cholera. Spojrzałem na zegar w kuchni i spanikowałem. Od dziesięciu minut Aiden powinien być w biurze. Biegnąc do sypialni zastanawiałem się, jak go obudzić tak, żeby go jeszcze nie wkurwić. Stanąłem nad łóżkiem i spojrzałem na śpiącego bruneta. Był tak zadowolony, jakby przeleciał mnie w nocy co najmniej trzy razy. Zastanowiłem się nad tą teorią, ale stwierdziłem, że skoro jestem w stanie chodzić i siedzieć, jest to raczej niemożliwe. Nieważne, potem o tym pomyślę. Teraz ważne było to, że Aiden jeszcze śpi i cieszy mordkę zupełnie nie świadomy ze w firmie dostanie opierdol. Położyłem się obok niego i szepnąłem do ucha
- Słonko, siódma dziesięć, wstajemy... - Mruknął coś pod nosem i szczelniej owinął się kołdrą.

Niewiele myśląc sięgnąłem po szklankę z wodą, którą odstawiłem na etażerkę przy łóżku i wylałem zawartość na Aidena.
- Siódma dziesięć słońce! Wstawaj! - Ściągnąłem z niego kołdrę i odsunąłem się na bezpieczną odległość chcąc uniknąć wkurwionego Aidusia. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu patrząc na jego oburzona minę i włosy lepiące się do twarzy. Rzucając w powietrze obelgi spojrzał na zegarek. Jęknął i zerwał się z łóżka. Zaśmiałem się i poszedłem do kuchni zrobić sobie herbatę. Wiedziałem, że tam go nie spotkam. Nie obchodziło go śniadanie dopóki nie wyglądał jak z okładki magazynu.
Humor zdecydowanie mi się poprawił, ale głowa nadal bolała. No nic... kiedyś mi przejdzie. Po kilkunastu minutach usłyszałem, że Aiden wychodzi z łazienki. Wyszedłem do przedpokoju i zobaczyłem, jak w pośpiechu zakłada płaszcz. Wiedziałem, że nie jest to najlepszy moment, ale kiedy wybiegał już z domu krzyknąłem za nim:
- Aiden!!! Nie mam kluczy! 
- Ty... - zatrzymał się. Wycelował we mnie palcem najwyraźniej szukając obelgi, ale chyba zmienił zdanie, bo westchnął i pobiegł w stronę auta.
- A buzi na do widzenia? - śmieszyło mnie kiedy był taki poirytowany
- Tam gdzie klucze - rzucił. Trzasnął drzwiami i odjechał z piskiem opon.
- Czyli u Harusia... - powiedziałem do siebie i zaśmiałem się. Gdy jego samochód zniknął mi z oczu wszedłem do domu żeby zadzwonić do mojego przyjaciela.


Haru, jak zwykle, był gotowy przyjechać do mnie o każdej porze (co po tylu latach już mnie nie dziwiło), ale stwierdziłem, że najpierw muszę się ogarnąć i odpocząć. Postanowiłem zostać dzisiaj cały dzień u Aidena. Wziąłem gorący prysznic i poszedłem się ubrać. Bywałem w tym domu tak często, że miałem tu własną szafę, która była już pełna ciuchów. Większość z nich kupiłem za namową Aidena, który stwierdził, że aż go boli gdy chodzę w tych wytartych łachach. W przeciwieństwie do niego, mi było wszystko jedno co na siebie wkładam. Narzuciłem jakiś roboczy T-shirt i spracowane luźne jeansy. Robiąc śniadanie myślałem, kiedy zostanę powiadomiony, że jestem zwolniony. Szczerze, mało mnie to obchodziło. Bardziej martwiłem się sprawą z Aidenem. Tak dłużej nie może być- na niczym nie mogłem się skupić. Cały czas wracałem myślami do tej sprawy i nie robiłem nic konstruktywnego. Tak jakoś od miesiąca. W zasadzie to nie zdziwiłbym się, gdyby w pracy nikt nie zauważył że mnie nie ma... 
Jedząc śniadanie myślałem, jakim idiotą i tchórzem byłem, idąc wczoraj do Haru. Sprawa nie dotyczyła go zupełnie. Czułem, że go wykorzystywałem. To, że zawsze miał dla mnie czas i był zdecydowanie zbyt miły jak na człowieka, było dla mnie tak naturalne, że nigdy nie pomyślałem o tym, że może mu się narzucam, albo powinienem się go zapytać o zdanie. Z praktycznie każdym problemem szedłem do niego. A on zawsze mi pomagał i miał dla mnie czas. W końcu był moim najlepszym przyjacielem, ale czemu Aiden tak się nie zachowywał?
Wtedy to do mnie doszło. To, że znaczy dla mnie tak wiele, wcale nie musi oznaczać, że ja dla niego też. Może myślał o mnie tylko w kategorii kochanka, kolejnej zabawki, którą wyrzuci gdy mu się znudzi? Która nie czuje, nie odczuwa emocji. Którą można zeszmacić i porzucić. Ignorować. Zacisnąłem pięści i powstrzymałem łzy. Pobiegłem do sypialni i rzuciłem się w nadal rozgrzebaną pościel. Może on oczekuje, że gdy wróci, mnie już nie będzie? Dom będzie czysty i wysprzątany, jakby nigdy nikogo nie było. Bo w końcu nie było nikogo. Nikogo ważnego... Nikogo komu mógłby dać coś więcej niż orgazm...
Innis przestań! To wcale nie tak! Nie może być tak! Po prostu nie może, słyszysz? Ogarnij dupę i idź spać. 
Zanim zasnąłem obiecałem sobie że wieczorem z nim o tym pogadam. 

***

Wypadłem z samochodu. Całą drogę myślałem tylko, jak źle to spóźnienie odbije się na mojej karierze. Przebiegłem przez parking i wpadłbym do środka firmy, gdyby nie te upierdliwe ruchome drzwi, które musiały otwierać się zbyt wolno i stanąć na mojej drodze do biura. Przeklinając je i  nos, który bolał jak cholera wszedłem do środka. Skierowałem się do schodów wiedząc, że winda tym razem będzie za wolna. Nie mogłem marnować czasu, i tak już za dużo się spóźniłem.
Przeskakując po dwa stopnie dotarłem na dwudzieste piętro i padłem ze zmęczenia na ziemię. Winda chyba jednak byłaby szybsza. Płuca mi płonęły domagając się powietrza. Byłem tak wyczerpany, że nie mogłem się podnieść. Moje nogi były jak z gumy. Wyglądałem idiotycznie - spocony biznesman na podłodze oddychający tak ciężko, jakby właśnie przebiegł maraton. Pot wpadał do oczu rozmazując mi wizje, ale nie na tyle, żebym nie zauważył dwóch czerwonych kropek na podłodze pode mną. Dołączyła do nich kolejna. Podsunąłem się pod ścianę i oparłem się na niej. Trzęsąca się ręką dotknąłem bolącego czoła. Poczułem coś lepkiego i już wiedziałem, że krople mojej krwi są rozsiane po dwudziestu pietrach schodów.
Kurwa, czemu wszystko się pieprzy?! Najpierw Haru, potem spóźnienie, a teraz jeszcze rozcięte czoło i bolący nos?! Powoli, chwiejąc się, wstałem i zatoczyłem się na ścianę. Moje mięśnie drżały domagając się dłuższego odpoczynku. Trzymając się za nos, żeby nie zostawiać za sobą krwi dotarłem do windy. Powinienem od razu z niej skorzystać. Wcisnąłem guzik z numerkiem 30. Jeszcze chyba nigdy nie wszedłem po schodach tak wysoko.... i chyba nigdy już nie wejdę. Osunąłem się wzdłuż ściany i przyłożyłem policzek do zimnego metalu. Ciepłe powietrze, które wydychałem osiadało na nim w postaci mgiełki. Moje ciało powoli się rozluźniało i ochładzało. Oddech zwolnił i stał się rytmiczny. Wszystko zwolniło i w pewnym momencie odleciałem.
Obudził mnie krzyk. Otworzyłem oczy. Wszystko było zamazane ale zieleń włosów mojej sekretarki byłaby rozpoznawalna nawet ze stu kilometrów. Leżała na podłodze i wrzeszczała. Dudnienie serca w moich uszach było zbyt głośne. Nie rozumiałem jej slow. Kiedy zauważyła, że otworzyłem oczy wstała i wbiegła do windy. Zaczęła coś mówić i dotykać mojej twarzy. Kiedy dotknęła nosa syknąłem z bólu, a przy czole dostała jeszcze mordercze spojrzenie. Odwróciła się do mnie plecami i wyszła z windy. Zadzwoniła gdzieś i przeprowadziła bardzo ożywioną rozmowę. Złapałem ręką poręcz i spróbowałem się podciągnąć. Poza natychmiastową potrzebą zwymiotowania i nogami, które dalej trzęsły się za bardzo, żebym mógł ustać, to nie było tak źle. Zielonowłosa usłyszawszy ruch odwróciła się i odskoczyła z piskiem. Jakby przez mgłę usłyszałem jej słowa i tym razem zrozumiałem ją.
- Boże, szefie proszę nie wstawać -jej twarz tez się wyostrzała. Położyła mi dłonie na ramionach i nacisnęła sprawiając, że wróciłem na podłogę.
- Poczekajmy, to zaraz ktoś tu przyjdzie
- Muszę iść do biura - wycharczałem, ale nie ponowiłem próby ustania na własnych nogach.
Po paru minutach w trakcie których całkowicie "odzyskałem" wzrok i słuch i poczułem każdą bolącą część mojego ciała, przyszedł mój szef z jakimś młodym chłopakiem.
- Aiden.... - przerwał żeby dotknąć mojego czoła - Co ty do jasnej cholery robiłeś? Wyglądasz jakbyś przeżył apokalipsę zombie.
Wiedziałem, że się stara wiec uśmiechnąłem się. Młody chłopak zrobił to samo. Był wysoki i albo podzielał moje zainteresowanie modą, albo ubierała go jakaś osoba, która je podzielała.
- Cathrine, dziękuję, że z nim zostałaś, ale jak chcesz to możesz już iść - pan Pinetree wyglądał, jakby to on wolał się ulotnić. Cathrine nie musiała dwa razy się zastanawiać. Rzuciła mi ciche "zadzwoń do mnie" i poszła. Szef odwrócił się do chłopaka
- Leith, przenieśmy go gdzieś....
Pan Pinetree zadzwonił po kogoś, żeby posprzątali windę. Cichym głosem powiedziałem, że jeszcze schody do dwudziestego piętra. Wzrok szefa był bezcenny. Leith zbliżył się i mnie podniósł. Wyszedł z windy i szedł tak szybko i normalnie, jakby nie miał na rękach młodego faceta. Oparłem głowę na jego szyi i wdychałem zapach szamponu. 
Mięta. Jedna z moich byłych dziewczyn tak pachniała. Ta, od której wszystko się zaczęło. Tak też pewnego dnia pachniał jeden z moich "przyjaciół" po tym, jak spędzili noc razem. Jaki byłem wtedy głupi. Ufałem ludziom i zaprzyjaźniałem się, ale teraz dzięki niej stałem się samodzielny. Nauczyłem się żyć bez uczuć i zbytniego przywiązania. Mogę mieć każdą dziewczynę, jaką tylko zechcę. Tylko ona była zbyt głupia, żeby zobaczyć kim jestem... albo zobaczyła za dużo. Dostrzegła niedoświadczonego, młodego idiotę pod przykrywką bogatego syna szefa odnogi jednej z największych korporacji w kraju. Może nawet nieopatrznie jej na to pozwoliłem. Pozwoliłem im przejść za zasłonę i nie postawiłem żadnych murów. Dlatego ich zdrada tak bolała. Potem się odciąłem i w sumie, to nie potrzebuję niczego, co wymaga zobowiązań. Moja praca i wygląd załatwiają to, czego żaden przyjaciel ani partner by nie załatwił.
Dzisiejszy dzień to pierwszy od tego czasu, kiedy potrzebowałem pomocy. Gdyby nie Cathrine, pan Pinetree i Leith, pewnie leżałbym w tej windzie do końca godzin pracy, albo znalazłby mnie ktoś, kto mógłby rozsiać niewygodne plotki.
- Aiden - Leith usiadł na miejscu kierowcy w swoim czarnym lamborghini i włączył GPS - Gdzie mieszkasz?
Wpisałem swój adres i spojrzałem na godzinę. Piętnasta trzydzieści... Niby wcześnie, ale nie jesienią.
- Masz w domu apteczkę? - Leith spojrzał na moje czoło, które po wymyciu i odkażeniu wyglądało trochę lepiej niż w windzie. Mruknąłem twierdząco i oparłem się o szybę. Dawno nie miałem okazji być pasażerem, więc obserwowałem ulicę, która o tej porze dnia wyglądała zupełnie inaczej niż nocą. Światła jeszcze się nie świeciły i jechało zdecydowanie więcej samochodów.
- Czemu biegłeś schodami? - Zapytał Leith nie odwracając wzroku od ulicy.
- Śpieszyłem się - mruknąłem, mając nadzieję na koniec rozmowy.
- Windą byłoby szybciej - Leith wyglądał, jakby zauważył moją sugestię, ale zdecydował się ją ignorować
- Plus miałeś rozwalone czoło. Jak właściwie przywaliłeś w rozsuwane drzwi żeby przeciąć czoło?
- Nos też mnie boli. Nie chcę być niemiły, ale głowa też, więc jakbyś mógł...
Chłopak, który pachniał jak ona sprawiał, że wróciły wspomnienia, które miały nie wracać. Chciałem dojechać do domu i pójść do łóżka. Z Innisem, albo kimkolwiek innym. Byle tylko pozbyć się tego uczucia. Tylko nie tego gościa przy mnie. Ten musi zmienić szampon, albo się oddalić. Głowa bolała mnie na tyle, że nawet gdybym chciał, to nie mógłbym myśleć, więc po prostu obserwowałem nawigację.
- Aiden, od kiedy pracujesz w firmie? - Leith próbował przerwać ciszę, która utrzymywała się w samochodzie.
- Od zawsze. Moi rodzice są właścicielami odnogi - każdy to wiedział, więc Leith musiał być nowy.
- Wow. Czyli od zawsze byłeś szefem? - zaśmiał się w bardzo delikatny sposób, który przypominał bardziej parsknięcie.
- Nie... - to było dosyć zabawne, ale ze względu na czoło wolałem się nie śmiać - Zacząłem jako młody pomocnik. Przynosiłem różne rzeczy i uczyłem się życia pracownika. A ty?
- Niedawno się przeniosłem. Awansowałem - wydawał się dumny - I przenieśli mnie tutaj.
Ani ja, ani Leith nie staraliśmy się kontynuować tej rozmowy i po prostu jechaliśmy w ciszy.

***

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Spałem 6 godzin. Wow. Ale przynajmniej moja głowa miała się już dobrze. Bylem wypoczęty i czułem się zdecydowanie lepiej. Poranny smutek odsunąłem na bok. Po prostu wieczorem, gdy Aiden wróci, rzucę mu się na szyję i powiem to wszystko, co od tak dawna układało mi się w tym blond mózgu. Ale to wieczorem. Przed Harusiem muszę udawać, że wszystko gra, bo zamartwi się na śmierć i kto wtedy będzie znosił moje humory?
Otworzyłem drzwi i wpuściłem go do środka. Oczywiście buty odstawiłem równiutko i odwiesiłem płaszcz do szafy. Dopiero wtedy zobaczyłem, że Haru był jakiś zmieszany. Co chwila niepewnie na mnie spoglądał i wyglądał, jak mały chłopiec, który zastanawia się, czy mama już zauważyła rozbity wazon. 
- Coś nie tak? - zapytałem. Dziwnie się czułem w tej roli. Zazwyczaj on zadawał takie pytania. 
- Nie, jest okej - powiedział podając mi klucze, do których już zdążyłem dorobić breloczek z różowym serduszkiem. Aiden jeszcze go nie widział, ale nawet jakby zobaczył to i tak pewnie nie wziąłby tego na serio. Pewnie pomyślałby, że to jakieś modne gówienko. 
- Dziwnie wyglądasz - przekrzywiłem głowę i spojrzałem na niego spod przymrużonych oczu. W końcu pociągnąłem go za bluzę do kuchni i rzuciłem - chodź, zrobię ci herbaty 
Podczas gdy ja zaparzałem herbatę Haru cały czas mi się przyglądał. Chyba myślał, że go nie widzę, bo wlepiał we mnie gały jak psychofanka w swojego idola. Dobra, głupie porównanie, ale tak jakoś mi się skojarzyło. 
- Wiesz... - zaczął w końcu. Mruknąłem dając znak, że go słucham, ale nie przerywałem tego co robiłem.
- Tak się zastanawiam... Pamiętasz coś z wczorajszego wieczora? 
Podałem mu kubek i usiadłem na kuchennym blacie, grzejąc ręce o swój 
- Praktycznie nic... Wiesz że mam wyjątkowo słabą głowę... - nagle przyszło mi do głowy, że chyba znam powód jego zmieszania - Zrobiłem coś głupiego? 
- Nienienic! -zaprzeczył szybko- Po prostu... Na pewno nie masz ochoty pogadać? 
Westchnąłem ciężko. Czyli chodzi o moje problemy. Jak zwykle 
- Jeśli chodzi o to... Miałem po prostu zły dzień. Sam sobie z tym poradzę - zdawałem sobie sprawę, że nie jestem dobrym kłamcą, ale chciałem, żeby Haru dał mi spokój. Spojrzałem na niego. Wydawał się trochę zbity z tropu.
-To ja już pójdę w takim razie - wstał i poszedł do holu. Dziękowałem niebiosom ze zrozumiał o co mi chodziło 
- Wiesz, jeśli znowu miałbyś.... zły dzień, jestem zawsze pod telefonem - powiedział, gdy już stał ubrany przed drzwiami. 
Objąłem go na pożegnanie 
- Dam sobie radę. Powinieneś bardziej zajmować się swoim życiem, a mniej mną  - powiedziałem otwierając drzwi
- Problem w tym, że ty jesteś dużą częścią mojego życia - powiedział zamyślony i wyszedł z domu Aidena nawet na mnie nie patrząc. Uśmiechnąłem się. On jest niereformowalny...

***

- Czyli to jest twój dom? - Leith wjechał na podjazd i zaparkował przy mojej alfie romeo - Fajny. Jesteś pewien, że nie potrzebujesz pomocy?
- Dzięki, że mnie podwiozłeś i w ogóle, ale nakleić plaster umiem sam - spróbowałem zażartować. Leith wyglądał, jakby nie mógł się zdecydować, czy żartuję, czy nie, więc uśmiechnąłem się lekko - Do zobaczenia w pracy.
- Jasne, nie ma sprawy - uśmiechnął się. Wyszedłem z auta i patrzyłem jak odjeżdża. Mimo, że do wieczora było jeszcze dużo czasu, to zaczęło się ściemniać. Chmury zagęściły się zatrzymując światło i barwiąc świat na szaro. Zaczęło kropić, a ja stałem z zamkniętymi oczami ciesząc się, że nie muszę się śpieszyć, ani dbać o to, czy będę mokry, czy nie. W pewnym momencie przez cichy szum deszczu usłyszałem głos Innisa. Otworzyłem oczy i dostrzegłem przed drzwiami wejściowymi Haru. Co on tu robił do cholery? Po drugiej stronie stał In, który po chwili wszedł do środka. Drzwi się zamknęły i szarość pochłonęła tego idiotę, który miał czelność wejść do mojego domu. Mój wróg numer jeden zauważył mnie i nie przejmując się deszczem, skierował się w moją stronę. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu i złości.
- Aiden - parsknął z ironią - Osoba, którą najbardziej chciałem dziś zobaczyć....

50 komentarzy:

  1. "Tam gdzie klucze"- Aiden mistrz ciętej riposty:D
    "Czyli u Harusia"- zmarłam xD
    A Innis mistrz friendzonea... Aż mi żal Haru :(
    Innis! Nie płacz! Będzie dobrze! Tylko powiedz Aidenowi co czujesz! Smutno tak czytać smutnego Innisia :(
    Ja też się zastanawiam, jak Aiden jebnął w tą szybę, żeby rozbić sobie czoło... :P
    Już lubię Leitha :)
    "Z Innisem, albo kimkolwiek innym"- No to dojebałeś Aiden...
    Rozwińcie temat przeszłości Aidena!
    Haru, biedactwo... Ale Innis jest tylko Aidena, przykro mi. To ostatnie zdanie Haru- mam rozdarte serce </3
    Ciemność w środku dnia xD
    Aiden vs Haru! Uuu *.*
    O co chodzi z tym Guntherem w tytule???

    ~Lora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! :) <3
      Dołączam się do zastanawiań ;)
      Co do przeszłości Aidena to na pewno jeszcze będzie ten wątek.
      Z Guntherem w tytule to nie wiem xD Aż głupio się przyznać, ale Mark się uparła że tak ma być, więc tak jest :D
      Fajnie, że ci się podoba <3

      Usuń
    2. A, no i Markuś śpi sobie słodko bez internetu, także jak wróci do żywych to moze wytłumaczy :)
      ~Allozaur

      Usuń
    3. Heloł ^^ Zostałam przebudzona tylko po to żeby wyjaśnić Gunthera. Jak pisałam ten post to stwierdziłam że Aiden też zasłużył na przyjaciela (albo znajomego raczej) i że Allozauruś albo nasz ukochany demotywator-gargulec nie chciały mi wyszukać fajnego imienia to roboczo (i dość długo) byl Guntherem... i każda na to narzekała ale imienia nie dały. Czyli Gunther = Leith
      Ja wracam do mojego życia aka kdram wiec xoxo i dziękuje że czytasz ^^

      Usuń
    4. Demotywator- gargulec? :D
      Nawet jakbyscie się nie podpisywały to od razu widać, kto jest kim :> No i ktora pisze Innisa a ktora Aidena xD
      ~Lora

      Usuń
    5. [M] Aiden jest moj bo jest lepszy co widac od razu a Innis - ofiara losu nalezy do ofiery losu A. Gargulec to taki przyjaciel duch co raz pomaga i smieje sie z histori a potem snuje sie wokol nas... moze nawet jakiegos one shota napisze ^^
      (Przepraszam za ort i brak polskich znakow ale pisanie z nimi jest zbyt meczace)

      Usuń
    6. [Allozaur] Brzmi jakbyśmy niedomagały na główkę - przyjaciel duch wokół nas :D
      I Innis nie jest ofiarą losu!

      Usuń
  2. Kurwa, "Haruś" tak przesłodko brzmi <3. Zwłaszcza jak Innis to mówi <3.
    Ale biedny skacowany Aiden. I tak słodko spał <3 AWWW! A potem się tak źle czuł i spotkał jeszcze swojego wroga :(
    I Innis panikarz <3 Słonko, on cię kocha przecież :(. Niech no mu kupi kwiatki albo coś :(
    Ale Aiden ma chyba problemy z emocjami, nie? :/ A Innis jest taki wrażliwy. A Haruś nazywa się Haruś. I kogo ja tutaj mam kochać najbardziej?

    "- Czemu pobiegłeś schodami (a nie windą)?
    - Śpieszyłem się."

    Urocze <3

    Widzę, że spacje wróciły :D. Ale mi się podoba ten blog :D. Kocham jak tak wyraźnie czuć charakter postaci. I w ogóle... Nie wiem :D. Coś tu jest takiego fajnego, co przyciąga do tej historii.

    #CUKIER
    CZEKAM NA WIĘCEJ

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że dla ciebie to oczywiste, ale muszę to powiedzieć - to jest takie świetne uczucie, gdy komuś podoba się to, co piszesz ;)
    Skacowany to chyba Innis? Spoko, mi też się oni mylą :D
    Kupiłby mu kwiatki, ale to trudne, bo boli go to że Aiden zachowuje się, jakby to był seks bez zobowiązań... :'(
    Nie ma co się zastanawiać, po prostu jesteśmy zajebiste i tyle! <3
    Fajnie, że zwracacie uwagę na uczucia postaci, bo bardzo się do tego przykładam :>
    ~Allozaur

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że świetne <3 Więc jeszcze raz powtórzę - zajebiście mi się podoba to opowiadanie, bohaterowie, emocje, sposób pisania, charaktery i... wszystko :D. Serio. Będę czytać dalej <3.

      Tak, chodziło mi o Innisa, źle napisałam?

      No wiem :(. To jest właśnie smutne, bo Innis myśli, że Aiden chce tylko seksu, a jednocześnie Aiden się tak boi, że ktoś mu jego kochanego Innisa zabierze :/. Kurwa, chłopaki, nauczycie się rozmawiać :(. Aiden chyba nie jest dobry w wyrażaniu uczuć, nie?

      Tak, jesteście zajebiste <3. Ale co do postaci to nie wiem. Innis jest tak cudownie słodki i wrażliwy, a Aiden jest taki zajebisty i... nie wiem :D. Prawdziwy :D. Trochę trudny, ale taki z krwi i kości :D.
      A Haruś jest Haruś <3. Boże, jak ja kocham to zdrobnienie <3
      To jest jedno z tych opowiadań, które czytam i od razu czuję magię :D

      Usuń
    2. A w ogóle to nie lubię tej Mięty :(.
      Aiden, masz takiego fajnego, słodkiego, kochanego Innisa, nie myśl, kurwa, o babach.
      W ogóle to zdanie zabolało "Chciałem dojechać do domu i pójść do łóżka. Z Innisem, albo kimkolwiek innym."
      Ja ci dam, cholero, "z kimkolwiek innym!". Nie kombinuj, bo Haruś czuwa.

      Usuń
    3. [Markazauruś] Co do harusia to ta kreatura co to ze mną pisze nie mogła przeżyć tego zdrobnienia... dobrze że ją naprawiłam. Aiduś nie jest dobry z uczuciami bo moje opisy są równie wspaniałe co ortografia (dziękuje allozaurze). Plus miłość jest troche "obca" dla Aidiego...
      Fajnie że ci sie podoba i że czujesz "magie" aż mi cieplutko ze szczęścia ^^

      Usuń
    4. Żabusie, (wasze oficjalne zdrobnienie, nie wykręcać się) Haruś jest cudowny <3. To taka słodycz, że ja pierdzielę, zawsze się uśmiecham jak czytam <3. Zwłaszcza jak In to mówi :D.

      Moja ortografia leży, a interpunkcja leży, ssie i zdycha, więc spoko ;). Opisy Aidena są cudowne <3 Jestem w nich zakochana <3. Ale nawet jeśli to kwestia stylu pisania to myślę, że on i tak ma problem z wyrażaniem uczuć i definiowaniem ich. Wiem, że obca, ale i tak WIERZĘ, ŻE KOCHA. A jak nie to biedny Inuś :( Moje małe, futrzane maleństwo :( (wiem, że nie jest mały).
      Dużo, dużo magii <3

      Usuń
    5. [Allozaur] *prycha oburzona w stronę Marka*
      Dziękuję! Przyda się!
      Żabusie są okej, Haruś też, ale ja wolę Innisia ^^
      Moje stworzonko i moje dziecko! Możesz być ciocią Babi <3
      A Mark wredną macochą... :D

      Usuń
    6. Inniś też jest uroczo <3
      Ale HARUŚ <3.
      Mogę być ciocią <3. Rozumiem, ja też najmocniej kocham swoje dzieciaczki :)
      Nie krzycz na Marka, bez niej Inniś musiałby ciągle fapać.

      Usuń
    7. Oj tam, wiadomo, że kocham Marka <3
      Racja Babi, z tym że ostatnio In i tak się "wyłącza" gdy Aiden go pieprzy...
      Biedna owca! <3

      Usuń
    8. Jaka owca?
      No tak, szkoda mi, on by pewnie chciał czule i delikatnie :(
      Cholera, Aiduś powinien popracować nad emocjami :/

      Usuń
    9. Innis=owca=biedny uroczy ukeś=blondasek
      Itd ^^
      Tak, powinien ale Mark coś mu zamieszała w przeszłości, więc to chyba nie będzie takie łatwe... :/

      Usuń
    10. Oooch <3 no tak <3 Owieczka :3
      Chodzi o (pieprzoną) Miętę?

      A w ogóle to bardzo logiczne z tym Gunther = Leith :D

      Usuń
    11. No wiem :) my zawsze jesteśmy do bólu logiczne. Choćby ta ciemność o piętnastej... ; D

      Usuń
    12. [M] Ciemność o 15 jest zachmurzeniem i zaszarzeniem (że sie szaro zrobiło) a nie nocą wiec ma sens XD

      Usuń
    13. Wiem, właśnie tego szukałam :D. Ale na początku myślałam, że chodzi o to, że pisałam wam dobranoc, a na blogu była 15 :D

      Usuń
  4. #MIĘTA <3
    W ogóle to - o.O !!!
    Bardzo mi się podobała akcja z Aidenem i jego rozmyślania na temat życia i związków :D

    "Haruś" mnie zawsze rozwala :3

    Za to rozmyślania Innisa były smutne :( tuliłabym :( chyba jest wrażliwym chłopczykiem.

    "- Problem w tym, że ty jesteś dużą częścią mojego życia - powiedział zamyślony i wyszedł z domu Aidena nawet na mnie nie patrząc." :3

    #figury geometryczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadnych figur!!! Nie i koniec! In jest tylko Aidena! A przynajmniej według mnie - niezbadane są ścieżki Marka...
      I tak, Inniś jest wrażliwą uroczą blond owieczką :3

      Usuń
    2. Awww <3 urocza blond owieczka <3
      Ale zgadzam się, In dla Aidena, Aiden dla Ina, nie dla jakiejś Mięty albo innej BABY :/.
      Ale w sumie figura geometryczna to nie zdrada :3

      Usuń
    3. Mogę się zgodzić, jeśli to będzie oderwany od fabuły sexshot. Ale ja go nie napiszę, Mark raczej też nie.
      Zdrada nie, ale Innis tak nie chce. Ja to wiem xD Bo Inniś jest wrażliwy i nie chce seksów tylko miłości #CUUUUKIER

      Usuń
    4. MOŻE BYĆ <3
      JA MOGĘ NAPISAĆ!
      Może mu się kiedyś zachce :D.
      Trójkąt też może być z miłości :3
      < wysypuje cukier z majtek >

      Usuń
    5. Dobrze, możesz napisać xD
      No i zepsułyście mi Markozaurusa! Teraz mi gada jak tylko wpleść seksy do fabuły. I co nowy pomysł to gorszy:D

      Usuń
    6. Markozaurus, jakie masz pomysły?!

      Usuń
    7. [Allozaur] Już ją przywołuję, ale chyba poszła spać...

      Usuń
    8. Dobra, wytrzymasz do jutra niewyżyta istoto ;)
      Ja też już się żegnam. Dobranoc! <3

      Usuń
    9. :(
      Dobra. Postaram się :(.
      Mokrych snów.

      Usuń
    10. [M] Jak zdradze moje pomysly to bedzie nudno..... ale Haruś ma bardzo wyraźne sny i słabo powstrzymuje fantazje... i na pewno nie raz mial koszmary z tego co aiden robi jego miłości ^^

      Usuń
    11. ...
      ...
      ...
      CZEKAM NA WYRAŹNE SNY I KOSZMARY HARUSIA :D

      Usuń
  5. Przeczytałam, ale jakoś nie mam siły, żeby myśleć, a już zwłaszcza wygrzebywać błędy.
    Żeby rozwalić twarzy na szybie, to chyba trzeba by ją było całkiem wybić i się wywalić na szkło.
    Praca to zło. Nikomu nie życzę. :D

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam :D
      Jeśli chodzi o szybę, to już trzy osoby łącznie ze mną, zadają sobie pytanie "Jak on to zrobił???" Także Mark- tłumacz się!
      ~Allozaur

      Usuń
    2. Mark publicznie tłumaczyć się nie chce, ale z jej pokrętnych wyjaśnień kierowanych do mnie wynika tyle że to była magia :)
      ~Allozaur

      Usuń
  6. MOMENT! INUŚ JEST BLONDASKIEM?!
    +100 do miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybka jesteś Babi :'D
      No wrażliwy skrzywdzony ukeś, to aż grzechem byłoby niezrobienie go blondynkiem ^^
      ~Allozaur

      Usuń
    2. TAK <3
      BLONDASEK <3 Jak ja kocham blondasków <3

      Usuń
    3. Kurwa, #teamBlondaski! <3

      Usuń
    4. <3 Blondaski najsuper <3

      Usuń
  7. Zapraszam na nowy, niedługi rozdział. :)
    your-lucky-day-in-hell.blog.pl

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  8. dzieńdoberek <3

    przeczytałam wszystko! :D

    nie ogarniam tytułów i nazwy bloga za skarby świata xD
    jak na razie kocham Aidena i chyba najlepiej rozumiem (ale to może być stronnicze, bo to jedno z moich ulubionych imion :D ), Innis jest sierotą i mazgajem, ale rozumiem Aidena, że on tego mazgaja może kochać
    Haru... sory, ale nie. odnoszę wrażenie, że on nie traktuje Innisa do końca jako przyjaciela

    no i nie ukrywam, że się wciągnęłam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć! <3
    Nazwa bloga... no nie miałyśmy pomysłu za bardzo i nagle, siedząc na dworze o jakiejś nie pamiętam jak późnej nocnej godzinie zobaczyłyśmy psa Marka goniącego żabę. No i nas natchnęło :D
    Ile ludzi, tyle opinii na temat Haru. Ja myślę, że on sam nie wie jak traktować Innisa... pogubił się chłopak.
    Innis sierota i mazgaj, ale da się kochać <3
    Wytłumaczenie tego tytułu jest w komentarzach gdzieś tutaj, a reszta to tak.... w sumie nie wiem xD
    Naprawdę, aż nie mogę uwierzyć, ile miłych słów dostajemy :)
    Tulę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra, już doczytałam :D

      zawsze miło jest dostać jakiś pozytywny odzew :) tym bardziej zasłużony

      też tulam! <3

      Usuń
    2. To nie mazgaj to blond ofca!!!
      Kochana owieczka <3
      Ale też rozumiem Aidena chyba. W sensie, raczej umiem się w nieg wczuć :D.
      A Harusia lubię głównie za zdrobnienie :#

      Usuń
    3. <3
      No, może jest trochę mazgajem, ale ma powody...

      Usuń