sobota, 19 listopada 2016

"Trzy strony" bólu głowy, czyli o tym, jak zabrałam psu (Psu) osobowość...


Sobota

Mam w głowie pierdolnik do potęgi, i jak zaraz tego nie uporządkuję, to zwariuję. Damian mówił ostatnio, że jak jest mu źle, to spisuje wszystkie myśli na kartkę i nagle okazuje się, że jak je sobie przeczyta, to już nie są takie straszne. (Przy okazji zarobił  focha od Anniki, bo przecież "jak mu źle, to powinien iść do niej, a nie coś pisać". Bez komentarza) No i pomyślałem, że w sumie czemu nie? Zaczynam pierwszy w moim życiu  pamiętnik pamiętnikowy wpis. Wątpię, żeby to się dobrze skończyło, ale nieważne. Zawsze warto spróbować - i tak pewnie to zniszczę, wyrzucę albo spalę, jak większość rzeczy, które tworzę.

Opatulony puchatym kocem popijam herbatę, tuląc się do kaloryfera. Zaczął się październik, czy jak to właśnie "mamrocze" pod nosem moja siostra w pokoju obok - „piździernik”. W sumie fakt – piździ jak cholera. Ogólnie zimno, ponuro i ble.

Jest środek nocy, a ja znowu nie mogę spać. Ale to nic – jutro (a właściwie to dzisiaj) i tak nie będzie po mnie widać. Niech Bóg pobłogosławi sztukę makijażu. Słyszę, jak Annika kręci się w gabinecie i przeklina na czym świat stoi. No i często pada moje imię. Nie dziwię się - też bym się wściekał, gdyby ktoś wprosił się do mnie do domu na czas bliżej nieokreślony, tylko dlatego, że nie jest w stanie sobie poradzić z życiem...
Po chwili słyszę już tylko (głośne) skrzypienie podłogi i zirytowane jęknięcia. 
Czy naprawdę nie ma lepszego czasu na GŁOŚNE opierdalanie życia niż 2 nad ranem?! 
Kocham jej rozchwiane emocje... Jak można być jednocześnie tak „równym” i rozchybotanym? 
Ale oprócz tego, przecież "Nikusia" jest idealna prawda?!  Studiuje, ma własne mieszkanie (chuj z tym, że to tak naprawdę mieszkanie Damiana - rodziców to nie obchodzi) i chłopaka. No kurde dziecko złoto... A drugie dziecko to nieudacznik, który boi się wrócić do własnego domu, bo... w sumie co?

Siedzę u niej cały dzień (znaczy się, teraz zaczyna się drugi), chociaż mieszkam piętnaście minut piechotą stąd. Nie chcę teraz być sam. Tutaj przynajmniej czuję się potrzebny. Pomogę Nice w sprzątaniu, zrobię zakupy, wyprowadzę Psa. Swoją drogą ciekawe imię dla psa – Pies. Bardzo w stylu mojej siostry.

Nie chcę wracać do siebie. Teraz nic mi nie zostało. Przedwczoraj zostałem oficjalnie zwolniony. Nic dziwnego, skoro od kilku dni nie pojawiam się w pracy. Zresztą, co to była za praca? Wizaż, makijaż, charakteryzacja? Mi się podobało, ale wszyscy narzekali – Nika, że za mało zarabiałem, Haru, że siedziałem tam całymi dniami, ojciec, że to praca dla bab.

Taa... ten to mnie zawsze wspierał. Chciałbym zobaczyć jego minę, gdyby dowiedział się, że mam  miałem chłopaka. 
Czy Aiden był moim chłopakiem? 
Kimkolwiek?

To był tylko sex.

Dla niego.

Dla niego było wszystko jedno, czy ze mną, czy z kimś innym.

Jestem pewien, że w okresie, w którym się spotykaliśmy, w pracy ruchał tych ślicznych modeli, a w domu mnie. Nie mogę go za to winić, skoro nawet nie potrafiłem spełnić jego oczekiwań... Cały czas się rozklejałem jak nastoletnia dziewica. Teraz zresztą robię to samo.

Dobra, może przesadzam, ale... kurczę, brakuje mi słów. Czuję się, jakbym był totalnie rozsypany. Podzielony na małe kawałeczki i zostawiony sam sobie. Nawet nie wiem, co mam teraz robić, nie mam żadnego punktu zaczepienia. Strasznie boli mnie... no, wiadomo co.
Teraz, oprócz Anniki, słyszę też Damiana, który upomina ją, by była ciszej. 

Dużo myślałem o tym, co stało się u Aidena. Chyba za dużo. Nika mówi, że sam się nakręcam. Dla niej wszystko było zero-jedynkowe, jak zwykle.

 „Twój kochanek brutalnie zgwałcił cię tylko dlatego, że zaprosiłeś kumpla, o którego on jest zazdrosny, a ty się dałeś”.

Mam taki chaos w głowie. Nie potrafię zebrać myśli, określić tego, co czuję i co czułem.

Nie dałem się! To nie tak, że tego chciałem, ale nie mam pretensji do Aidena. To była moja wina - mogłem go przecież zostawić. Albo w ogóle nie zapraszać Haru. Boże, jestem takim idiotą... dopiero teraz widzę, że tak naprawdę robiłem Aidenowi tylko kłopot.
Annika powiedziała, że jej to wygląda na syndrom sztokholmski.

Przesadziła, nawet Damian jej to powiedział.

Czy ja na pewno nie mam pretensji do Aidena? Wiem jedno – gdyby chociaż napisał jednego smsa, rzuciłbym wszystko i mu wybaczył. Wybaczył co? Ja naprawdę nie czuję się skrzywdzony. Czy właśnie sam sobie zaprzeczam? Chodzi mi o to, że fakt, boli mnie, mam siniaki, czuję się źle, fizycznie i psychicznie, ale sam sobie na to zasłużyłem. Sam tego chciałem, mogłem do niego nie iść. Ale ja chciałem dobrze.

A wyszło jak zwykle...

W ogóle, to moje siostra powiedziała, że Aiden jest zazdrosny o Haru i to jest oczywiste.

Aha.

Jak można być zazdrosnym o Haru? I nie chodzi mi o jego, jako jego, bo jest przystojny i to bardzo, tylko... no... w końcu jest moim najlepszym przyjacielem! Poza tym, jak Aiden w ogóle mógłby być zazdrosny? To by znaczyło, że mu na mnie zależy, nie? Ale gdyby mu na mnie zależało, to nie zrobiłby Tego. Chociaż, może i by zrobił. 
Ale by przeprosił.

Chyba tylko to mnie tak naprawdę zabolało. No bo zawsze mnie przepraszał. Z jakichś powodów robił ze mną to, co robił, ale zawsze przepraszał.

A po Tym się do mnie nie odezwał.
Cały wieczór siedział sam. Spaliśmy razem, ale nic nie powiedział. Nawet uważał, żeby mnie przypadkiem nie dotknąć pod kołdrą. Rano też nie. Kiedy przyjechała po mnie Nika, nawet nie spytał dokąd wychodzę. Jeszcze chwilę przed przekroczeniem progu miałem nadzieję, że krzyknie za mną chociaż „przepraszam!”. 
Czemu ja chcę, żeby mnie przepraszał, skoro nie ma za co? Sam nie wiem, co czuję... Czemu muszę być taką jebaną lojzą i nawet nie umieć się zdecydować? Innis, ty cioto...


Nadal liczę, że Aiden jeszcze napisze.


Niedziela

Boże, czytam to, co napisałem wczoraj i mam ochotę jebnąć głową w ścianę. Pisarzem nie jestem, jak zresztą kimkolwiek innym, ale to pomińmy. Przede wszystkim - jak patrzę na to dzisiaj, kiedy emocje mi trochę opadły (miejmy nadzieję, że tak zostanie), już rozumiem, czemu Aiden mnie skrzywdził mnie rzucił się nie odzywa. Sam bym ze sobą nie wytrzymał. I w sumie nie wytrzymuję.
Wyjaśniło się, czemu Nika się tłukła wczoraj (dzisiaj) po nocy z Damianem. Ogólnie lubię go. Jest sympatyczny, wesoły i nie pcha się nigdzie na siłę. Trochę równoważy moją siostrę. Jego rodzice prowadzą jakieś duże przedsiębiorstwo i jeżdżą ładnymi samochodami. Są trochę jak Aiden, tylko milsi. Razem z Psem tworzą taką słodką, uroczą rodzinkę. W sensie Damian, Nika i Pies, a nie rodzice Damiana i Pies.
A ja jestem krewnym, który przyjechał i siedzi, jakby własnego domu nie miał.

Wracając do tłuczenia się Anniki – mam pracę. Przedwczoraj straciłem jedną, dzisiaj już mam drugą. Moje życie to jakiś jebany żart. Za szybko, za dużo, zbyt abstrakcyjnie.
To w sumie wygląda trochę jak jedno z tych głupawych homoseksualnych opowiadań, które Annika pisała kilka lat temu. Tylko że w prawdziwym życiu i raczej nie skończy się na romantycznym, źle opisanym seksie...
W ogóle to nic mi się dzisiaj nie chce i jest mi smutno. Wczoraj chociaż coś zrobiłem (posprzątałem i zająłem się Psem, jaki ja jestem zajebisty, no wow), dzisiaj nie mam nawet siły pomyśleć. No i jestem bardziej zmęczony. Jednak „sztuka makijażu” to nie wszystko.

I ogólnie czuję się jak dzieciak, za którego wszyscy wszystko robią.

Ja to umiem jednak pisać... tak więc historia mojej pracy podejście nr 3:
No więc okazało się, że moja kochana siostra już dawno planowała mi pomóc, bo „co się będziesz Inniś marnował ze swoim talentem, jak u Damiana od kilku tygodni szukają charakteryzatora, czy tam jak to się nazywa”, tylko nie wiedziała jak mi to zaproponować, żebym się nie wkurwił. Tak, bo dla niej to zupełnie normalne, że nawet pracy sam sobie nie potrafię załatwić...
Względnie chodzi o to, że będę robił to samo co wcześniej, tylko w bardziej rozsądnych godzinach, za większą stawkę i z Damianem mniej więcej pod ręką. Zupełnie nie wiem gdzie to jest, ale jutro się dowiem. Ja nie wiem jak oni to wszystko zorganizowali, ale nawet nie pytałem. Podpisałem, co dała do podpisania i zaszyłem się w moim tymczasowym pokoju.

Wszystko mi jedno.

Serio, czasem mam wrażenie, że wszyscy jakoś idą w swoim kierunku i powolutku stawiają kroki tam, gdzie chcą, żeby coś osiągnąć, co tam sobie wymarzyli, a ja po prostu daję się popychać różnym ludziom i w sumie to sam nie wiem, czego chcę.

Nika mówi, że wszystko jest załatwione, dała moje papiery już do tamtej firmy (nie wiem, skąd je miała – może po prostu weszła do mnie do domu i wzięła. Nie zdziwiłbym się...) i mam po prostu się stawić. Brzmi dziwnie, ale nieważne.


Jutro już nic nie napiszę. Myślałem, że to mi pomoże, a jest jeszcze gorzej. Rozdrabniam się nad każdą myślą i dochodzę do wniosku, że nic, co robię i czuję, nie ma sensu.

Powinienem się skontaktować z Haru. Nawet chciałem, ale jak usłyszałem, że Nika do niego dzwoniła, to się wkurzyłem i mam go gdzieś. To brzmi tak szczeniacko, ale kurwa, ludzie! Ja sam potrafię o siebie zadbać! To, że MOJA SIOSTRA dzwoni, żeby poinformować Haru, co u mnie, to już przesada. I te teksty w stylu "In nie czuje się najlepiej", "A Aiden... Haru, ja nie wiem co mam robić". Czy ja nie mogę sam się sobą zająć? Brzmiała, jak moja matka....

Najbardziej przeraża mnie to, że muszę dzisiaj się wynieść do siebie. (Muszę, czytaj - nikt nic głośno nie mówi, ale widać, że moja obecność nie wpływa najlepiej na domowników.) Może to dobrze? Zrobię coś w końcu ze swoim mieszkaniem. Może dam jakieś rysunki na ściany? Mógłbym w sumie coś sam namalować... 
Po prostu ono jest teraz takie nijakie. Jak u Haru, tylko w obskurnej wersji. Ostatnio spałem większość nocy u Aidena. Pewnie już dzisiaj spał tam ktoś inny. 
Ciekawe, co Aiden zrobi z moimi ciuchami? (A w zasadzie to jego ciuchami – on większość kupił) W końcu mam tam tą swoją szafę. Może osoba, z którą spał dzisiaj ma taki sam rozmiar i sobie je wzięła? A może je wywalił? Ciekawe, czy Aiden lubi też dziewczyny?

Boże, o czym ja myślę...

Jestem pewny Zaczynam wątpić, czy się odezwie.

piątek, 11 listopada 2016

seks na plazy

Włosy Innisa delikatnie powiewały na ciepłym wietrze. Piasek pod moimi stopami był nagrzany od słońca a chłodna wodna zawracała do morza kawałek przede mną.  Podszedłem do niego i przyjrzałem się jego twarzy w promieniach zachodzącego słońca. W jego błękitnych oczach odbijało się światło sprawiając że wygladały jak płonące morze.(to nie ma sensu magda) (zrób coś z tym) Wyciągnąłem ręke i wsunąłem ją w jego włosy. Przyciągnąłem go a on oparł dłonie na moich biodrach. Jego oczy płonęły nie tylko od słońca. Była w nich jeszcze miłość i zachłanność. Nachyliłem głowę i zatrzymałem się tuż nad jego ustami. -Ciesze się że jesteś tu ze mną.... i przepraszam że... 
*** 
Zanim zdążył dokończyć wpiłem się w jego usta. Nie chcałem żeby teraz o tym mówił. Nie chciałem, żeby kiedykolwiek o tym mówił. 
Chyba...Bałem się tego co mógłbym usłyszeć. 
Ale to się teraz nie liczyło. Byłem taki szczęśliwy. Czułem ciepło rozlewające się po całym ciele, lecz to nie było pożądanie. Jego bliskość była taka przyjemna. "Bądź tu Aiden, zawsze przy mnie"-powtarzałem w myślach.Czułem się bezpieczny i kochany i wiedziałem, że dla niego mogę zrobić wszystko, nawet jeśli byłem w jego oczach tylko obiektem do rozładowania się. 

Chyba się zakochałem... (co? on już chyba jest zakochany i sie przyznal.- kwestia do ustalenia)
*** 
Uśmiechnąłem się i też go pocałowałem. Poczułem jak jego ręce wędrują w górę mojej czarnej koszuli rozpinając ją przy okazji. Zaczął całować mnie coraz głębiej i jakby z większym pragnieniem.
***
Podczas zdejmowania jego drogiej czarnej koszuli pomyślałem, że to pierwszy raz kiedy to ja rozbieram jego. Chyba nie miał nic przeciwko.Składałem pocałunki na szyi, potem na obojczykach. Czułem przyśpieszony oddech. Dłużej pieściłem językiem stwardniałe sutki, masując ręką jego plecy. W końcu przygryzłem lekko brodawkę i usłyszałem jęk stłumiony przez zamknięte usta. Delikatne palce Aidena głaskały moje włosy przyprawiając o dreszcze. To aż zabawne jak niewiele musi zrobić, żeby doprowadzić mnie do obłędu. Gdy zacząłem składać pocałunki nieco nizej złapał mnie za barki i podciągnął do góry. Prawie niezauważalnie musnął moje usta swoimi.
-Chyba nie zapomniales kto tu ma kontrole? - szepnal uwodzicielsko. 
Poczułem ręce na piersi i sekunde pozniej lezalem na rozgrzanym piasku nakryty cialem Aidena. Liznął moje ucho i zaczal lustriwac mnie wzrokiem z dobrze mi znana mina "zastanawiam sie co zboczonego zrobie z toba tym razem".  Ostatnio po takim spojrzeniu po prostu brał mnie ostro nie zważajac na moje protesty. Westchnąłem. A ja miałem nadzieje ze tym razem bedzie inaczej... Gdy poczułem jego ciepłe dłonie pod koszulka zamknalem oczy i zaczalem sie wylaczac. Nagle jednak zrobil cos czego soe nie spodziewalem. Zamiast zedrzec ze mnie ubranie zaczal bladzic rekami po moim ciele. Wolno, delikatnie. To było cholernie podniecahące. Delikatnue sciagnal ze mnie koszulkę.  Odrzucil ja na bok i pochylil sie nad moja twarza jedna reka podpierajac sie, druga glaszczac po glowie. Liznal moje ucho kilka razy. Jęknąłem głośni. Po chwili pocalowal mnie dlugo, lecz bez rozchylania warg. Potem zaczal lizac szyje. Nie moglem sie powstrzymac. Uwielbialwm to. Jeczalem glosno zaciskajac piesci. Spojrzalem na niego. Wygladal jak dziecko ktore bawi sie nowa zabawką. Odchylilem glowy i oddalem mu sie. Nadal pieszczac jezykiem moja szyję,  sunal reka po klatce piersiowej. Wodzil palcem wzdłuż obojczukow  zataczal kolka wokol sutkow gladzil bok otwarta dlonia. Gdy po bardzo dlugiej chwili ktora dlamnie trwala wiecznosc zaczal sciskac sutki reka bylem ns granicy wytrzymania. Nerwowo poruszalem biodrami
-Uspokoj sie kotku...- powiedzial z wyzszoscia i rozbawieniem. Jego glos byl cieply i gkeboki-jeszcze nawet nie zaczalem...
W koncu oderwal sie od mojej szyi. Przelozyl rece na talie i spojrzal mi w oczy. Usmiechnal sie do mnie ukazujac garnitur bialych zebow. Emanowal testosteronem i pewnoscia siebie. Zlozyl krotki pocalunek na pepku wodzac jezykiem w srodku przy okazju przyprawiajac mnie o kolejne dreszcze. Nstepnie zjechal jeszcze nizej, do lini spodni. "Nareszcie"- pomyslalem z ulgą.  Jednak na to musialem jeszcze trocge poczekac bo niespodziewanie skierowal swoje usta spowrotem na moja szyje. 

To nie notka

Allozaur przegrał zakład ze mną. O to, że Mark napisze swą część przed świętem Niepodległości. Więc, mogę robić tu co chce, dzisiaj. Zmusiłam je wcześniej, by narysowały swoje postacie. Nie kłamiąc, wyszły beznadziejnie. Mark uznała, że Aiden wcale tak nie wygląda, a ona nie umie rysować, a Alluś... Allozaur zna swoje umiejętności. W sumie to miałam wstawić swoje rysunki, ale Mark nie chciała mi pożyczyć kredek, więc ich nie ma. I biorę sobie za misję motywowanie Marka by wreszcie coś ruszyła, bo mam do tego i miejsce i czas. To chyba tyle, bo nie chce ci zepsuć Alluś bloga mą zbytnią obecnością. 

Dzieł Allozaura
Aiden chyba jako żaba

~Demotywator-Gargulec