czwartek, 28 lipca 2016

Dom żab się buduje

Podjechałem moją czarną alfą romeo pod dom. Wysiadłem i rozejrzałem się. Pod moimi drogimi drzwiami mojej drogiej villi na mojej drogiej wycieraczce siedział przemoczony Innis.
Stanąłem nad nim i spojrzałem na niego z wyrzutem.
- Zgubiłem klucz. Przepraszam - wyglądał naprawdę żałośnie. Tak, że chciałem go już teraz. Zamiast tego wziąłem głęboki oddech i popchnąłem chłopaka przez drzwi.
- Idź się umyj. Jesteś cały usyfiony
Innis ściągnął buty i rzucił kurtkę na podłogę. Pobiegł do łazienki i po paru sekundach usłyszałem szum prysznica. Ściągnąłem płaszcz i odwiesiłem go koło jego kurtki, którą śmiał rzucić na moją czystą podłogę. Odłożyłem moje i jego buty na właściwe miejsce i poszedłem w stronę łazienki. Otworzyłem drzwi i cicho wsunąłem się do środka. Rozebrałem się. Niezauważony przez Ina wszedłem pod prysznic i przytuliłem się do niego.

- Pośpiesz się - powiedziałem liżąc jego ucho.
- Jasne jasne. Daj mi się umyć - powiedział oblewając mnie wodą. Zdenerwowało mnie to, więc złapałem go za tyłek i przycisnąłem do ściany.
- Aiden nie tutaj, proszę - zastanowiłem się nad jego słowami i stwierdziłem, że chyba lepiej jednak w łóżku. Zamknąłem prysznic i wziąłem go na ręce.
- Aiden!!
- Co? Chciałeś iść gdzieś indziej... - uniosłem brwi.
- Puść mnie - niepewnie się uśmiechnął.
- Chyba nie dzisiaj - zaśmiałem się delikatnie i wyszedłem z łazienki.

***

Rzucił mnie na łóżko. Był bardzo agresywny. Ostatnio często taki jest... W jego spojrzeniu była wściekłość, bardzo się o niego martwiłem. Od razu we mnie wszedł. Ostro. Brutalnie. Wyłączyłem się.

***


Jego wzrok był pełen oczekiwania. Wiem, że tego chciał. Może nie tak, jak ja to zrobiłem. Tylko że jak w niego wszedłem, to nie mogłem przestać. Delikatność czy atmosfera nie miały znaczenia. Kiedy krzyczał i prosił żebym zwolnił ja tylko przyspieszałem.
- Aiden! Proszę! Stop! - płakał i wyraźnie nie chciał, żebym był tak agresywny. Pocałowałem go i doszedłem. Opadłem na niego ciężko oddychając. Jego twarz nie miała wyrazu. Zadrżała mu warga. Zmieszany wstałem i wyszedłem z pokoju. Cholera, przecież on też ma uczucia! Czemu zawsze muszę być jak jakieś zwierze?! Walnąłem pięścią w ścianę i usiadłem na ziemi. 
Teraz muszę go przeprosić... Wstałem i poszedłem się umyć. Gorąca woda oblała moje plecy, a łazienka wypełniła się parą. Myślałem o tych wszystkich razach, kiedy zachowałem się, jakby był tylko rzeczą. Kiedy ruchałem, żeby ruchać. Wyszedłem spod prysznica i ubrany wróciłem do sypialni. Znalazłem Innisa leżącego tak samo jak kiedy wyszedłem. Z westchnieniem usiadłem przy nim.
- Przepraszam. Wiem jak tego nie lubisz - delikatnie pogłaskałem jego włosy. Nie odpowiedział, więc wziąłem jego twarz w swoje ręce i spojrzałem mu w oczy. Nie miały wyrazu i były wypełnione łzami.

***


Czemu taki był? Czemu musiał wyładowywać swoją złość na mnie?
Nie chodzi o to, że bolało. Szczerze, było mi wszystko jedno. Kiedy stawał się... taki, po prostu przestawałem myśleć. Chciałem mieć to już za sobą, nie zwracać na to uwagi.
Nie chodzi o to, że mnie nie kochał. Kochał. Po prostu czasem... Po ciężkim dniu... stresującej sytuacji... Nie był sobą.
Chciałem mu pokazać, że to rozumiem, że jestem przy nim. Ale łzy same cisnęły mi się na oczy.
Może nie rozumiałem?

***


Wstałem i wyszedłem zostawiając go samego. Na dworze dalej padało. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Clary.

- Aiden! - jej wesoły głos naprawdę mnie wnerwia - Czemu dzwonisz?
- Papiery Clara. Miały być na dzisiaj. A kiedy będą? Jutro? Za miesiąc? Za rok? - starałem się nie brzmieć jakbym był zły, ale raczej mi się to nie udało.
- Czemu się tak denerwujesz? Jeszcze się dzisiaj nie skończyło... - zaśmiała się.
- Tak, ale myślisz, że dzisiaj się wydłuży tak, żebym ja mógł je przejrzeć i wysłać dalej?
- Nie, ale ty nawet nie musisz ich przeglądać. To moja robota, ty tylko stawiasz podpisiki i pieczątki
- Nieważne... Chcę je dostać w przeciągu godziny, albo zobaczymy, jak długo to będzie twoja praca - powiedziałem i się rozłączyłem. Dzisiejszy dzień nie mógł być gorszy. Usłyszałem za sobą szuranie. Innis objął mnie w pasie i wtulił głowę w moje plecy.
- Wszystko w porządku? - nie chciałem zepsuć tej chwili, ale musiałem spytać.
- Nie... - poczułem jego ciepły oddech między łopatkami
- Przepraszam - nie miałem siły się tłumaczyć.
- Chodźmy spać - jego ręce powoli opadły zostawiając mnie z nieprzyjemnym uczuciem zimna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz